Ten z piosenki złamał życie dziewczynie, a nowy szef Kancelarii Prezydenta – być może własną karierę. Kiedy tylko Jacek Michałowski pojawił się na małym ekranie, media żartowały z jego nadmiernej gestykulacji, on sam zaś przyznawał z rozbrajającą szczerością: „Dopiero się uczę odpowiedzialności za słowo”. Życie jednak nie znosi próżni, więc zanim się nauczył, już trzeba było nawiązać kontakt ze społeczeństwem. Pierwsze, co miał do zakomunikowania, to fakt, że córka tragicznie zmarłej pary prezydenckiej „przetrzymała klucze”, więc przedłuży się w pałacu wielki remont, podczas którego najważniejsza będzie... naprawa kranów.
Potem odsłonił tablicę. „Rzeczywiście, zrobiliśmy to bardzo szybko, sprawnie i mało uroczyście” – przyznaje. „Zawiadomienie wszystkich było niemożliwe. Jeżeli komuś z tego powodu jest przykro, to bardzo go za to przepraszam. Mam nadzieję, że będzie jeszcze okazja, by spotkać się pod tą tablicą”. Zawiadomienie wszystkich niemożliwe. A niezawiadomienie nikogo? Wprost przeciwnie, możliwe do bólu.
Coś jednak musiało wtedy zachwiać relacjami Michałowskiego z przełożonym. Wprawdzie powtarzał, że „prezydent jest bardzo zadowolony”, gdyż zawieszanie tablicy śledził w telewizji, ale przyznawał też, że operacja „Szybko, sprawnie, mało uroczyście” była jego autorskim projektem.
Szkoda, że w kamieniu nie da się wygumować, bo całość zakończyła się prawie sukcesem: raptem dwa błędy w napisie – brak daty i przecinek zamiast myślnika. „Prawie” także dlatego, że mieliśmy upamiętnić ofiary, a upamiętniliśmy – zapewne przez niedopatrzenie – wyłącznie tych, którzy stawiali znicze. Może w ramach takiego upamiętniania upamiętnimy również niewielką gablotą fakt memłania przez Michałowskiego gumy podczas apelu poległych na placu Piłsudskiego w Święto Wojska Polskiego? Kultury też dopiero się uczy?
W dobie Palikota to i tak wzór dobrych manier – powie ktoś i będzie miał rację. Pokolenie JP Zero nadchodzi wielkimi krokami, tuczone już nie tylko głową tucznika czy legendą o alkoholizmie Lecha Kaczyńskiego, ale i ludzką krwią: „Przyjdzie taki dzień, że Jarosław będzie już rozmawiał z siłami ostateczności. Być może jeszcze w tym roku. I wówczas uznamy, że to był naprawdę dobry rok. Tego się trzymam, w to wierzę” – pisze na blogu prorok z Biłgoraja. Bo jeśli Jarosław nie spotka się z siłami ostateczności, rok katastrofy pod Smoleńskiem będzie tylko „dobry”.