Moris jest emigrantem z wyspy Politikitiki. To znaczy z Polski. Ale do pochodzenia z kraju z nad Wisły nie chce się do przyznać. Woli, żeby interlokutor uważał go za ofiarę kolonializmu i miał wobec niego poczucie winy. Nic z tego. Magnus, zapomniany autor komedii obyczajowych, nie ma żadnych wyrzutów sumienia. Twierdzi, że jak na prawdziwego Europejczyka przystało jest egoistą. Nie ma kłopotu by korzystać z owoców cudzej pracy, uważa to wręcz za naturalne. Role są zresztą rozdane tak jak sobie życzy. Moris jest w ekskluzywnym hotelu Residence recepcjonistą, Magnus gościem. Jest tylko jeden problem. Przedstawiciel sytego Zachodu tak długo czekał na telefon z Hollywood aż skończyły mu się pieniądze. Czekał, choć nie chce się do tego przyznać. Tak zatem obaj bohaterowie ukrywają prawdę na swój temat. Niewykluczone jednak, że to Moris ukrywa znacznie więcej. Wraz z rozwojem akcji okazuje się, że może mieć za sobą jakąś mroczną przeszłość, a i teraźniejszość jest dość niejasna. Zwłaszcza, że Magnus, który przyzwyczajony jest do życia na poziomie, nie zamierza poziomu obniżać. Namawia przybysza z Polski, żeby go zabił za symboliczne wynagrodzenie. W związku z tym relacje między bohaterami ze sceny na scenę komplikują się coraz bardziej.