Ta refleksja tylko pozornie robi wrażenie nihilistycznej bądź absurdalnej.
W zrozumieniu całości pomaga obraz wnętrza gigantycznego zegara, który zawisł ponad sceną, wychylony ku widowni.
Taki klucz do adaptacji powieści Conrada "W oczach Zachodu" i "Tajnego agenta" o związkach terrorystów z politykami wywołuje melancholię. Bo to przecież deistyczna metafora świata: mechanizmu zaprogramowanego przez Boga.
Spektakl zaczyna "zwiastowanie" upadłego anioła. Zbigniew W. Kaleta ze skrzydłami poszarzałymi od prochu gra rosyjskiego zamachowca. Po zabójstwie ministra zapowiada, że duch terroru będzie się odnawiał w następnych pokoleniach. Ale już jego siostra Natalia (Anna Radwan-Gancarczyk) jest uosobieniem chrześcijańskich cnót. Pragnie miłości i wybaczenia dla wszystkich. Nawet dla zdrajcy swojego brata.
Oto kosmiczna równowaga sił. Wszystko działa jak w szwajcarskim zegarku. Pewnie nie jest przypadkiem, że właśnie Szwajcaria stała się ojczyzną rosyjskich anarchistów, bankową skrytką dla nazistów i rajem dla operacji finansowych terrorystów.