Oglądając tę adaptacje powieści Dygata, lepiej zapomnieć o filmie Hasa pod tym samym tytułem. Bo Glińska chce innego nastroju. Grany przez Marcina Hycnara Paweł (student z zadatkami na artystę) żegna się z przedwojennym światem – obiadami u ciotek, dancingową Warszawą, prowincjonalnymi pensjonatami dla zakochanych. W tle tli się nieskonsumowany romans z Lidką (Patrycja Soliman), fordanserką z zadatkami na kurwę albo hrabinę. Paweł chce zmieniać świat na lepsze, a na jego oczach rzeczywistość zmienia się na gorsze: wojna, powstanie, komunizm... Ludzie też zmieniają skórę, jak Lidka.

Nie wiem, o czym poza zgrabnym miłosnym portrecikiem pary bohaterów i dowcipnymi migawkami z umarłego świata chciała mi opowiedzieć Glińska. Uwodzą mnie podejrzane ciepło tego spektaklu, przekorny nastrój zawieszenia miłości i pożądania, kult niedokonania. Może tak mnie podeszła reżyserka? Nie mamy pojęcia, czemu miłość wybucha ani czemu zatrzymuje się w pół kroku. Zaniechanie odbiera się jako niechęć, otwarcie – jako litość. A potem wszystko się dokonuje i staje nieodwracalne. Poza Hycnarem i Soliman świetnie u Glińskiej grają Karol Pocheć i Modest Ruciński. Brawa dla Dominiki Kluźniak, Joanny Kwiatkowskiej-Zduń, Krzysztofa Stelmaszyka.

?ŁD

* * * *

Teatr Narodowy w Warszawie,
Stanisław Dygat, „Pożegnania",
reż. Agnieszka Glińska