W tym czasie, gdy kielecki zespół prezentował widowisko „Zdarzyło się w Jeruzalem”, w Warszawie dobiegał końca międzynarodowy festiwal teatrów tańca, na którym choreografowie wprowadzali widzów w świat pełen intelektualnych łamigłówek. W ich spektaklach niemal każdy gest i ruch to interpretacyjna zagadka dla odbiorcy. W kieleckim spektaklu są wyraziście nakreśleni bohaterowie oraz czytelna fabuła.
Ta różnica dowodzi różnorodności współczesnego teatru tańca. Ale także potwierdza, iż kielecki zespół wie, czego oczekuje jego widownia. Powstał kilka lat temu jako amatorska instytucja w mieście, w którym nie było żadnych baletowych tradycji. Dziś jest kulturalną wizytówką Kielc, wspieraną z samorządowego budżetu.
Jest zresztą fenomenem nie tylko na lokalną skalę. W widowisku „Zdarzyło się w Jeruzalem” bierze udział 40 wykonawców, a towarzyszy im orkiestra Filharmonii Kieleckiej pod dyrekcją Jacka Rogali. Nie ma w kraju teatru tańca, który może sobie pozwolić na taki inscenizacyjny rozmach, a i w Europie niełatwo byłoby go znaleźć.
Muzyka jest atutem przedstawienia. Dla Kieleckiego Teatru Tańca skomponował ją Krzesimir Dębski, zgrabnie łącząc hebrajskie motywy z muezinowymi zaśpiewami w wykonaniu Jorgosa Skoliasa. Proste melodie wzbogacił efektowną instrumentacją, a przede wszystkim ułożył w wyraziste sceny, by ułatwić zadanie choreografom.
Fabuła jest także prosta. Ona, muzułmanka, i on, Izraelczyk, spotykają się nie na balu – jak u Szekspira – ale w dyskotece, i zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia. Niestety, żyją w świecie przemocy, terroru, między ich domami wyrasta zatem mur. A jednak spektakl sugeruje w finale, że miłość potrafi dziś pokonać wszelkie przeszkody.