Adres al. Solidarności 95 od ponad sześciu lat kojarzy się z Emilianem Kamińskim. Aktorem, który wymarzył sobie własny teatr. Wyremontował zrujnowane przestrzenie i w część kamienicy z 1910 roku tchnął nowe życie. Teraz – jak mówi – uchyla drzwi pierwszej sceny – Parter.
Drzwi są dwuskrzydłowe. Nad nimi, na matowym szkle, pięknymi secesyjnymi literami wypisana jest nazwa teatru. Schodami wchodzi się do niewielkiego holu. Tutaj niedługo będzie bufet i foyer z barowymi stolikami. Na razie tu kupuje się też bilety. Za tydzień będzie już kasa, do której wchodzić się będzie od ulicy.
Pastelowe ściany, ciężkie zasłony w oknach, lampy z epoki, dama zastygła w stylowym malowidle – wnętrze wygląda jak oryginalne.
– Tak niewiele jest w Warszawie śladów jej przedwojennej świetności – mówi Kamiński. – Zależało mi na tym, żeby przywołać atmosferę miasta, nazywanego wtedy Paryżem Północy. Dlatego scena Parter – przeznaczona na małe formy – jest taka jak w międzywojniu.
Dotyczy to również repertuaru. Dlatego znalazło się w nim widowisko „Piękne panie i panowie”. Przygotowane z okazji 100-lecia kabaretu w Warszawie, inspirowane jest tymi programami, które oglądali goście Morskiego Oka czy Cyrulika Warszawskiego (kolejne spektakle 20, 21 i 22.02).