– To oznacza, że oni uważają węgierską społeczność za zagrożenie integralności terytorialnej. Oburzające – mówił szef węgierskiego MSZ Péter Szijjártó.
Trwający od pół roku konflikt Budapesztu z Kijowem, wywołany przyjęciem przez ukraiński parlament nowej ustawy o szkolnictwie, nabrał nagle rozpędu w ciągu ostatniego tygodnia.
Jeszcze w lutym ukraińska armia poinformowała radę miasta Berehowo, że zamierza odbudować tam garnizon zlikwidowany w 2003 roku. Zwykłe przenosiny jednostki wojskowej z jednej miejscowości do drugiej zamieniły się w konflikt międzypaństwowy. Berehowo leży bowiem na ukraińskim Zakarpaciu, na samej granicy Węgier. W mieście i okolicy do 80 proc. mieszkańców to Węgrzy, którzy protestowali przeciw nowej, ukraińskiej ustawie o szkolnictwie, uważając, że narusza ona prawa mniejszości.
Dyskusje zamienili w czyny „nieznani sprawcy". 4 i 27 lutego w stolicy regionu Użhorodzie próbowano podpalić siedzibę organizacji węgierskich. Sprawcami pierwszego podpalenia okazali się Polacy z prorosyjskiej, nacjonalistycznej Falangi. Według szefa ukraińskiej dyplomacji Pawła Klimkina organizator drugiego „przybył z Naddniestrza i tam się skrył". W separatystycznym regionie Mołdawii stacjonuje rosyjska armia.