Apele rodzin nie zostały wysłuchane. Tuż nad miejscem na słynnym barcelońskim bulwarze Las Ramblas, gdzie przed rokiem prowadzący furgonetkę zamachowcy zabili 14 osób, działacze separatystyczni rozwinęli baner z napiem: "Wolni więźniowie polityczni - bez nich ta ceremonia jest oszustwem"
Pod transparentem, który odnosił się do separatystycznych przywódców, umieszczonych w więzieniu po nieudanej próbie secesji, krewni ofiar złożyli kwiaty na brukowej mozaice, zaprojektowanej przez urodzonego w Barcelonie artystę Joana Miro.
Niedaleko, na centralnym placu Plaza Catalunya, z jednego z budynków zwisał gigantyczny baner z napisem w języku angielskim "Hiszpański król nie jest mile widziany w krajach katalońskich" i odwróconym zdjęciem monarchy, który zajął twarde stanowisko w sprawie secesji.
Król Filip VI, jego żona, królowa Letizia i premier Pedro Sanchez dołączyli do rodzin ofiar na placu, wśród okrzyków życzących królowi długiego życia i wyrażających poparcie dla jedności Hiszpanii, w morzu hiszpańskich flag.
- To była kompletna hańba, ogromny wstyd. Inni znaleźli się w świetle reflektorów, a nie ofiary - powiedział agencji AFP Jose Vargas, prezes katalońskiego stowarzyszenia ofiar ataku terrorystycznego.