Finlandia - w odróżnieniu od wielu innych państw świata - ogranicza liczbę testowanych osób do tych najbardziej narażonych na zakażenie oraz personelu ochrony zdrowia.
Fiński Instytut Zdrowia i Dobrobytu (jednostka badawczo-rozwojowa podległa resortowi zdrowia) jest jednak zdania, że badanie osób, u których występują łagodne symptomy choroby byłoby "marnowaniem zasobów medycznych".
- Nie rozumiemy instrukcji WHO dotyczących testowania. Nie pozbędziemy się w pełni tej choroby już nigdy. Jeśli ktoś tak twierdzi, to znaczy, że nie rozumie pandemii - podkreślił Salminen.
W ubiegłym tygodniu liczba testów przeprowadzanych w Finlandii została zmniejszona, ponieważ władze nie były w stanie zaspokoić popytu na testy.
Do czwartku w Finlandii przebadano w Finlandii ok. 3000 osób. Wirusa wykryto u "około 300", ale - jak ocenia Fiński Instytut Zdrowia i Dobrobytu - prawdziwa liczba zarażonych jest "20-30 razy wyższa".
Salminen ocenił, że Finlandia może testować ok. 1500 osób dziennie pod kątem koronawirusa.
- Nie robimy tyle testów, ile można, ale tyle, ile jest potrzebnych - podkreślił Salminen dodając, że "test nie jest leczeniem".
- Ci, którzy mogą chorować w domach, nie skorzystają na testowaniu - ocenił.