Uchodźcy u granic Grecji: Unia mówi dziś językiem Orbána

Grecja nie przebiera w środkach, aby powstrzymać falę uchodźców. Jak Węgry pięć lat temu. Ale teraz reszta Europy staje murem za Atenami.

Aktualizacja: 06.03.2020 09:29 Publikacja: 05.03.2020 18:11

Dzieci czekają w Turcji na kolejną próbę sforsowania granicy

Dzieci czekają w Turcji na kolejną próbę sforsowania granicy

Foto: AFP

Sulejman Soylu, minister spraw wewnętrznych Turcji, twierdzi, że greccy żołnierze patrolujący granicę w okolicy miejscowości Kastanies oddali strzały z ostrej amunicji, raniąc sześciu mężczyzn, którzy próbowali przedostać się na drugą stronę. Jeden z nich, trafiony w klatkę piersiową, miał kilka godzin później umrzeć w tureckim szpitalu.

Obecni w tym miejscu dziennikarze przyznają, że słyszeli „coś w rodzaju" strzałów. Widzieli także nadjeżdżającą po stronie tureckiej karetkę. Rzecznik greckiego rządu Stelios Petsas stanowczo natomiast zaprzecza, jakoby kiedykolwiek użyto ostrej amunicji.

– Turecka strona tworzy i rozprowadza fake newsy – podkreśla.

Jednym głosem

Nie ulega natomiast wątpliwości, że konserwatywny rząd Kiriakosa Mitsotakisa w obliczu nowej fali imigracji przyjął zupełnie inną taktykę niż jego lewicowy poprzednik Aleksis Cipras. Pięć lat temu Grecja zasadniczo nie stawiała oporu, gdy nawet kilkanaście tysięcy imigrantów dziennie docierało na wyspy Morza Egejskiego. Przeciwnie, greckie władze uruchamiały promy, aby przewieźć imigrantów na ląd i stąd skierować ich na „szlak bałkański" ku Niemcom i zachodniej Europie.

Tym razem, gdy 29 lutego prezydent Recep Erdogan ogłosił „otwarcie granic" Turcji dla uchodźców, którzy chcieliby przedostać się do Europy, grecki rząd natychmiast wysłał wojsko, by pomóc straży granicznej powstrzymać nadchodzącą ludzką falę. Dziennikarze sygnalizują, że przy tej okazji wielokrotnie użyto gazów łzawiących, granatów hukowych i kul gumowych. Jednocześnie, razem zresztą z Węgrami, Grecja wstrzymała na miesiąc przyjmowanie wniosków o azyl (w przypadku Budapesztu powodem ma być zagrożenie koronawirusem).

Organizacje humanitarne uważają, że część z tych działań oznacza pogwałcenie praw uchodźców. Ale w przeciwieństwie do sytuacji sprzed pięciu lat, gdy postawienie zasieków na południowej granicy Węgier spotkało się z frontalnym atakiem na Orbána ze strony Brukseli i zachodnich stolic, tym razem Unia stanęła murem za Mitsotakisem.

– Ci, którzy sądzą, że uda im się doprowadzić do podziału naszej Wspólnoty, będą zawiedzeni – oświadczyła w Atenach przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Odmówiła też ustosunkowania się do zarzutów ONZ, że zawieszenie przyjmowania wniosków o azyl jest sprzeczne z zobowiązaniami międzynarodowymi, jakie podjęła Grecja.

– Erdogan próbuje szantażować Unię. Nie ulegniemy temu – oświadczył z kolei we francuskim Senacie minister spraw zagranicznych Jean-Yves Le Drian.

Szef niemieckiego MSW i przywódca bawarskiej CSU, którego 15 marca czekają wybory regionalne, zapowiedział z kolei, że Berlin przyjdzie z pomocą Grecji. Takie wsparcie wcześniej zadeklarowały zresztą kraje wyszehradzkie – sama Polska chce wysłać 200 strażników granicznych i ekspertów ds. imigracji.

Skręt w prawo

Tak radykalna zmiana to wynik skrętu w prawo sceny politycznej w wielu krajach Unii. Otwarcie granic Grecji i szerzej zachodniej Europy dla nowej fali uchodźców mogłoby mieć jeszcze poważniejsze skutki niż w 2015 r.: we Francji stawką jest zwycięstwo w 2022 r. w wyborach prezydenckich Marine Le Pen, we Włoszech przejęcie władzy przez koalicję prawicy i skrajnej prawicy z Matteo Salvinim w roli premiera, w Niemczech kolejne sukcesy wyborcze AfD. Dlatego sama Angela Merkel do tej pory powstrzymała się przed krytykowaniem greckich władz, zapewniła, że „nie mamy do czynienia z powtórką 2015 r.", i zarzuciła Erdoganowi, że „stara się zbić kapitał kosztem imigrantów". Chodzi o próbę wymuszenia przez prezydenta wsparcia finansowego i politycznego Unii dla tureckiej ofensywy w rejonie syryjskiego miasta Idlib, ostatniej enklawy kontrolowanej przez opozycję, którą stara się zlikwidować Baszar al-Assad.

W Turcji od pięciu lat koczuje 3,6 mln uchodźców z Syrii. Erdogan twierdzi, że wraz z ogłoszeniem decyzji o otwarciu granic, 100 tys. z nich skierowało się ku Grecji. Zdaniem dziennikarzy na miejscu to zdecydowanie przesadzona liczba. Greckie władze twierdzą, że od początku kryzysu odparły ok. 35 tys. prób nielegalnego przekroczenia granicy. Kilkuset migrantom udało się jednak dostać do Grecji. Ci mają zostać niebawem deportowani do swoich krajów. W większości nie chodzi jednak wcale o Syryjczyków, ale przyjezdnych z różnych innych krajów, którzy od lat nie mogli sobie ułożyć życia w tureckich miastach. Przyznają oni, że tureckie władze przekonywały ich do wyruszenia ku greckiej granicy. W czwartek z uwagi na sztormową pogodę nie było natomiast prób przerzucenia uchodźców pontonami na Lesbos i inne greckie wyspy znajdujące się u wybrzeży Turcji.

Sulejman Soylu, minister spraw wewnętrznych Turcji, twierdzi, że greccy żołnierze patrolujący granicę w okolicy miejscowości Kastanies oddali strzały z ostrej amunicji, raniąc sześciu mężczyzn, którzy próbowali przedostać się na drugą stronę. Jeden z nich, trafiony w klatkę piersiową, miał kilka godzin później umrzeć w tureckim szpitalu.

Obecni w tym miejscu dziennikarze przyznają, że słyszeli „coś w rodzaju" strzałów. Widzieli także nadjeżdżającą po stronie tureckiej karetkę. Rzecznik greckiego rządu Stelios Petsas stanowczo natomiast zaprzecza, jakoby kiedykolwiek użyto ostrej amunicji.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 958
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 957
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 956
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 955