Decyzja o zorganizowaniu takiego narodowego hołdu w rocznicę zabicia Guy Moqueta przez Niemców była jedną z pierwszych, jakie podjął nowy prezydent. Nicolas Sarkozy ogłosił ją 16 maja, kilka godzin po objęciu władzy. Nie wywołała wtedy zaskoczenia ani sprzeciwów. Sarkozy w trakcie kampanii wielokrotnie przywoływał ikony francuskiej lewicy: Jeana Jauresa, Leona Bluma, nawet Francois Mitterranda.
W tym poczcie znalazł się również Guy Moquet, 17-letni chłopak rozstrzelany wraz z 26 towarzyszami przez Niemców 22 października 1941 r. w Chateaubriant. Francuska Partia Komunistyczna uznała go za swego bohatera, choć według części historyków zgładzeni wtedy przez Niemców więźniowie nie byli nawet członkami Resistance, lecz zwykłymi zakładnikami. Guy przeszedł jednak do historii jako symbol: jego imię noszą ulice, place i szkoły. W Paryżu tak nazywa się jedna ze stacji metra. W przeddzień egzekucji Guy napisał list do rodziców. Pożegnanie 17-latka było wzruszające, przepełnione patriotycznym uniesieniem. 66 lat później Sarkozy uznał, że na jego przykładzie młodzi Francuzi powinni się uczyć miłości do ojczyzny. – Bądźcie dumni ze swych rodaków, którym tyle zawdzięczacie. Kochajcie Francję, bo to wasz kraj, i innego mieć nie będziecie – mówił do młodzieży. Jego intencje uściślił okólnik Ministerstwa Edukacji. „Lektura listu Guya Moqueta przypomni o wartościach, które stanowią o sile i wielkości naszego kraju; o poczuciu obowiązku, gotowości do poświęceń i oddania życia za innych” – stwierdza pismo.
Jednak w przeddzień zaplanowanej na dziś ceremonii wyglądało na to, że wiele z nich może się nie odbyć albo przybrać charakter niezupełnie zgodny z wolą prezydenta. Największy związek zawodowy nauczycieli szkół średnich, związany z lewicą SNES, uznał bowiem inicjatywę Sarkozy’ego za „próbę instrumentalizacji historii i zbiorowej pamięci”.
– Nie można się godzić na polityczne zawłaszczanie przez prawicę postaci historycznych w celu budowania namiastki jedności narodowej – twierdzi rzecznik SNES Frederique Rolet. Uważa, że Sarkozy ingeruje w „laicką przestrzeń” szkoły publicznej, chce jej narzucić własną politykę historyczną.
Padały argumenty, że szkoła nie powinna uczyć patriotyzmu, lecz chłodnej analizy rzeczywistości, nie odwoływać się do patosu, ale do zmysłu krytycznego młodego człowieka. – List Guya Moqueta niewiele mówi o epoce. Wyrwanie go z kontekstu szkolnego programu tylko pomiesza uczniom w głowach – uważa Laurent D., profesor historii jednego z paryskich liceów. Obawia się, by wychwalanie ofiary z własnego, młodego życia, nie stało się zachętą dla potencjalnych terrorystów. W opinii Serge’a Tisserona, przewodniczącego stowarzyszenia nauczycieli historii i geografii, najlepszym wyjściem byłoby połączenie wspomnień o uczestnikach ruchu oporu. Nie wiadomo, którą z paryskich szkół odwiedzi prezydent Sarkozy. Pałac Elizejski potwierdził, że nie będzie to liceum Carnot, do którego chodził Guy Moquet.