Rok temu sześciu amerykańskich imamów wracających z konferencji religijnej wsiadło do samolotu linii U.S. Airways w Minneapolis. Paru zmieniło miejsca, kilku wymieniło jakieś uwagi po arabsku, potem głośno zaczęli się modlić. Wystarczyło to załodze samolotu, by uznać ich za zagrożenie dla bezpieczeństwa lotu. Zostali wyprowadzeni i poddani parogodzinnym przesłuchaniom.
Oburzeni duchowni wynajęli dobrych adwokatów i skierowali sprawę do sądu. Linie lotnicze próbowały zapobiec rozprawie, podważając zasadność skargi. Ale we wtorek sąd w Minneapolis uznał, że imamowie mają podstawy, by sądzić, iż zostali usunięci z pokładu, bo są muzułmanami.
– To od początku jest sprawa związana ściśle z prawami obywatelskimi. Mamy sześciu ludzi, którzy nie zrobili absolutnie niczego złego. Modlili się na lotnisku i zostali aresztowani. To niezgodne z konstytucją – oświadczył prawnik imamów Frederick Goetz.
Bardzo podobna historia przytrafiła się sześciu Amerykanom irackiego pochodzenia w sierpniu tego roku. Także zostali wyproszeni z samolotu i poddani parogodzinnym przesłuchaniom, prawdopodobnie dlatego, że jeden z pasażerów poczuł się zagrożony, słysząc, jak przed startem rozmawiają między sobą po arabsku. Na początku listopada cała szóstka wytoczyła sprawę American Airlines.
– Potraktowano mnie jak terrorystę, a jest mi do tego daleko – poskarżył się mediom jeden z powodów David al Watan. I trudno odmówić mu racji: cała szóstka wracała właśnie z bazy wojskowej w Kalifornii, gdzie w ramach kontraktu rządowego szkoliła marines udających się do Iraku.