Głosowanie odbędzie się 18 lutego, a nie jak wcześniej planowano 8 stycznia – ogłosiła Państwowa Komisja Wyborcza w Pakistanie. Jej zdaniem wyborów nie da się zorganizować w terminie, bo w zamieszkach, jakie wybuchły po zamachu na Benazir Bhutto, zniszczono kilkanaście lokali wyborczych oraz listy z nazwiskami kandydatów i osób uprawnionych do głosowania.
Poza tym władze wciąż nie są pewne, czy nie powróci fala przemocy, która zalała kraj zaraz po zamachu na liderkę opozycji w zeszły czwartek. W trwających cztery dni zamieszkach zginęło co najmniej 60 osób. Ryzyko wybuchu walk ma zmniejszyć wyznaczenie terminu wyborów już po zakończeniu drugiego najważniejszego dla muzułmanów miesiąca Moharram, który w tym roku trwa od 10 stycznia do 8 lutego.
Chociaż muzułmanie mają obowiązek zaprzestać w tym czasie walk, to różne organizacje ekstremistyczne wykorzystują ten okres do przeprowadzania zamachów.
Ale opozycja i wielu komentatorów uważa, że decyzja o przełożeniu głosowania ma przede wszystkim zwiększyć szanse partii rządzącej. Zaraz po zamachu na Benazir Bhutto poparcie dla prezydenta Perweza Muszarrafa i popierających go ugrupowań gwałtownie spadło. – Problemy organizacyjne występują tylko w kilku rejonach kraju, a Muszarraf obawia się, że będzie skończony, jeśli jego przeciwnicy zdobędą większość w parlamencie – mówi pakistański analityk Talat Masood.
Pakistańska Partia Ludowa, którą kierowała Bhutto, zapowiedziała, że weźmie udział w wyborach, ale potępiła decyzję o ich przełożeniu. Perwez Muszarraf starał się wczoraj udobruchać opozycję. W transmitowanym przez telewizję przemówieniu stwierdził, że tak jak Bhutto chce wprowadzić demokrację i zwalczać ekstremistów. – To czas na pojednanie, a nie na konfrontację – mówił.