„Nieprawdopodobnie serdeczna debata”, „przyjacielska rywalizacja” – tak amerykańskie media komentowały w piątek pierwsze w kampanii demokratycznej starcie dwóch faworytów do nominacji prezydenckiej, którzy zostali na placu boju.
Hillary Clinton i Barack Obama koncentrowali się na atakach na republikanów. Na pytanie, czy możliwe jest stworzenie „kandydatury marzeń” i wspólny start obojga w walce o prezydenturę i wiceprezydenturę, tak Clinton, jak i Obama nie zaprotestowali.
Zawieszenie broni nastąpiło kilka dni przed kluczowym dla losów tej kampanii superwtorkiem, gdy do prawyborów pójdzie ponad 20 stanów. Zdaniem niektórych komentatorów kandydaci bali się ryzykować ostrych ataków, bo są przekonani, że mogło im to zaszkodzić. Senator Clinton prowadzi w sondażach w większości mających głosować we wtorek stanów i ma nadzieję, że utrzyma prowadzenie do końca prawyborów. Z kolei Obama liczy na to, że rosnące notowania pozwolą mu w końcu wyprzedzić rywalkę.Tylko przelotnie w debacie pojawiła się kwestia roli, jaką w kampanii Hillary odgrywa Bill Clinton.
W dniu debaty na łamach „New York Timesa” ukazał się artykuł oskarżający byłego prezydenta o to, że wykorzystywał dobre stosunki z przywódcą Kazachstanu Nursułtanem Nazarbajewem, by pomóc jednemu ze znajomych biznesmenów w uzyskaniu lukratywnego kontraktu w tym kraju. Ani Barack Obama, ani inne amerykańskie media nie podjęły jednak tego tematu.