Kiedy 8 kwietnia 2005 roku na placu św. Piotra gwałtowny podmuch wiatru zamykał księgę ewangeliarza na papieskiej trumnie, pomyślałem, że oto zapieczętowany został testament, któremu musimy pozostać wierni. Dzięki temu testamentowi będziemy mogli kontynuować drogę wyznaczoną przez Jana Pawła II. Każdy z nas pamięta jego słowa wypowiedziane podczas pierwszej pielgrzymki do Polski:
– Niech zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi! Niewielu potrafiło wówczas do końca zrozumieć sens tego wołania. Nikt też nie wyobrażał sobie, jak szybko te słowa zaprowadzą nas w sferę wolności, którą dotąd żyliśmy w marzeniach. Dzisiaj już wiemy, że życie i praca Jana Pawła II są symbolem naszego zakorzenienia w Europie. Dzięki niemu Europa stała się ponownie naszą ojczyzną w takim wymiarze duchowym, jakiego nie są w stanie zagwarantować traktaty i sojusze. Mówiąc w polskim parlamencie o jedności kontynentu, postulował wręcz, by była to europejska wspólnota ducha. To był apel przypominający nam, politykom, z jakich wartości Europa wyrosła i dzięki jakim wartościom może się dalej rozwijać.
To poczucie europejskiej tożsamości, które dał nam papież, nie było oparte na polityce. Pokazywał nam, że wiara i religia, a więc to, co nazywamy sferą sacrum, stanowi wyższy, autonomiczny wymiar ludzkiej rzeczywistości. Przestrzegał przed wprzęganiem wiary i Kościoła do codziennej walki politycznej, ponieważ instrumentalne traktowanie religii odziera ją z najgłębszego sensu i sprowadza do roli ideologicznego argumentu.
abp Kazimierz Nycz, metropolita warszawski
Czas ma to do siebie, że pozwala widzieć sprawy i osoby z pewnego dystansu. To tak, jak idąc w góry, odwracamy się i widzimy polskie Podhale. Im wyżej i dalej, jest ono piękniejsze, m.in. dlatego, że nie widzimy zbędnych szczegółów, lecz podziwiamy szeroką panoramę. Coś podobnego dotyczy pontyfikatu Jana Pawła II. Bardziej syntetyczne spojrzenie pozwala głębiej zobaczyć główne linie posługi papieskiej, dostrzec sprawy, które stały się w świecie, w Polsce i w Kościele dzięki posłudze Jana Pawła II. Wbrew częstym narzekaniom sądzę, że z tego, co uczynił i powiedział, zostało nam dużo. Pozostała nade wszystko rzecz niemierzalna w nas. Trzy pokolenia przez ćwierćwiecze były formowane przez Jana Pawła II. Sam niepokornie mogę dodać do tego dziesięć lat w Krakowie. Nie wierzę, że ten, kto uczestniczył w tej formacji dzięki mediom, pielgrzymkom, osobistym spotkaniom i lekturze, pozostał tym samym człowiekiem w relacji do Pana Boga, Kościoła, ojczyzny i do ludzi. Zawsze jest pytanie, czy nie mogliśmy skorzystać więcej. Teraz jest czas nadrabiania, pogłębiania i kontynuacji. Może wzmocni i pogłębi te działania kanonizacja. Może, zalęknieni i zagonieni, zatęsknimy za światem Jana Pawła II, za jego z wiary płynącym pokojem, stanowczością w obronie godności człowieka i praw narodów, za jego siłą przyciągającą ludzi do Chrystusa i Kościoła, za wzorem jego modlitwy. Może rządzący państwami zatęsknią za jego nauką o polityce i dobru wspólnym.