W XIX wieku piractwo zostało niemal wytrzebione przez brytyjską marynarkę, która niepodzielnie panowała na morzach i oceanach. Teraz znowu stało się powszechne. Kilkaset aktów piractwa popełnianych jest każdego roku u wybrzeży Somalii i Filipin. Uzbrojeni w ręczne wyrzutnie rakiet napastnicy zatrzymują okręty, a załogę biorą do niewoli, by zażądać za nią okupu. Nierzadko dokonują gwałtów i morderstw.
Inicjatywę w walce z korsarzami postanowili przejąć Francuzi. W zeszłym tygodniu Paryż wysłał komandosów przeciwko Somalijczykom, którzy uprowadzili 30 członków załogi francuskiego żaglowca. Bandyci wypuścili zakładników po otrzymaniu 2 milionów dolarów okupu, ale w chwilę później zostali ostrzelani i wzięci do niewoli przez Francuzów.
Władze w Paryżu nalegają, by została utworzona – pod egidą ONZ – specjalna formacja do walki z piractwem morskim.