Jak powiedziała gruzińska negocjatorka Tamara Kowziridze, negocjacje zostaną wznowione dopiero, gdy Rosja wycofa się z decyzji o pogłębianiu współpracy z Abchazją i Osetią Południową.
Wydany na początku kwietnia dekret prezydenta Władimira Putina o nawiązaniu kontaktów z obiema zbuntowanymi republikami Tbilisi odbiera jako próbę zaanektowania przez Rosję części terytorium Gruzji. Zdaniem Gruzinów Rosjanie szukają pretekstu do zwiększenia sił pokojowych w separatystycznych republikach. Stacjonują one na granicy abchasko-gruzińskiej na rzece Inguri i w wąwozie Kodori, a także w Osetii Południowej. Gruziński premier Lado Gurgenidze powiedział, że wzmacnianie ich zostanie uznane za agresję.
Moskwa twierdzi tymczasem, że to Gruzini szykują się do akcji zbrojnej w celu odbicia zbuntowanych prowincji. Rosyjskie Ministerstwo Obrony oskarżyło Tbilisi o prowokacje. „Wszelkie próby użycia siły wobec żołnierzy i obywateli Federacji Rosyjskiej spotkają się z odpowiednią, twardą reakcją” – głosi komunikat. Z kolei rosyjskie MSZ twierdzi, że Gruzja przygotowuje przyczółek do rozpoczęcia operacji wojskowej. Tbilisi miałoby przerzucać do południowej części wąwozu Kodori żołnierzy, broń, paliwo i prowiant. – Łączna liczebność jednostek wojskowych i policyjnych przekracza już 1500 osób – alarmuje rosyjskie MSZ.
Według MSZ Rosji, Gruzja szykuje przyczółki do operacji wojskowej przeciw Abchazji
MSW w Tbilisi zaprzecza. Twierdzi, że oddziały w wąwozie Kodori to nie gruzińska armia, tylko abchascy bojownicy. Odrzuca oskarżenia o przygotowania do wojny. Prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili w orędziu do mieszkańców zbuntowanych republik oświadczył, że jego kraj wyciąga do nich „przyjazną dłoń” i wezwał ich do wspólnych wysiłków w celu zapobieżenia rozlewowi krwi. Po raz kolejny zaoferował Abchazji autonomię i m.in. urząd wiceprezydenta Gruzji.