Z inicjatywą pojednania z Hugo Chavezem wystąpił hiszpański monarcha. Od szczytu iberoamerykańskiego w Santiago (listopad 2007), na którym kazał się zamknąć impertynenckiemu prezydentowi Wenezueli, stosunki obu krajów były lodowate. Cierpiały na tym gospodarcze interesy Hiszpanii, a kolejne spotkanie Juana Carlosa i Chaveza (szczyt iberoamerykański w październiku) zbliżało się nieubłaganie. Monarcha zdobył się na pojednawczy gest. Jego posłanie przekazał wenezuelskiemu przywódcy premier José Zapatero, który uczestniczył w szczycie UE – Ameryka Łacińska i Karaiby (16 i 17 maja), na którym Polskę reprezentował premier Donald Tusk.
Chavez odparł, że uważa sprawę za zamkniętą. – Od dziś powracamy na drogę znakomitych stosunków, jakie utrzymywaliśmy z rządem hiszpańskim, zwłaszcza z rządem Zapatero, i z szefem państwa królem Juanem Carlosem – mówił potem dziennikarzom. – Jesteśmy starymi przyjaciółmi – dodał.
W piątek Chavez przeprosił kanclerz Niemiec, że kilka dni wcześniej określił ją jako spadkobierczynię prawicy, która popierała Hitlera. Ściskając dłoń Angeli Merkel, zapewnił, że nie przyjechał do Limy, by z kimkolwiek walczyć.
Zamykając obrady gospodarz szczytu prezydent Peru Alan Garcia wyraził satysfakcję, że szczyt zakończył się zobowiązaniem do wspólnego przeciwdziałania ubóstwu. Konkretnym osiągnięciem szczytu jest odblokowanie negocjacji Unii ze Wspólnotą Andyjską. Należące do niej kraje nie są w stanie mówić jednym głosem. Kolumbia i Peru są zwolennikami wolnego handlu, Boliwia i Ekwador nie kryją wrogości wobec neoliberalizmu. Wenezuela wystąpiła ze Wspólnoty.