Wyrok włoskiego sądu zapadł w środę. W piątek niemiecki rząd ogłosił, że analizuje sytuację i zastanawia się, co zrobić. – Zastrzegamy sobie wystąpienie na drogę prawną – oświadczył rzecznik MSZ Martin Jaeger. Dodał, że możliwe byłoby zaskarżenie orzeczenia do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze. Po chwili MSZ uspokojał jednak, że Niemcy chcą uniknąć takiego rozwiązania i dlatego już zaczęły rozmawiać z Włochami o orzeczeniu. Właśnie czekają na niemieckie tłumaczenie włoskiego dokumentu.
– Zaskarżenie Włoch pogorszyłoby relacje między naszymi krajami – przyznał Jaeger. Niemiecki media alarmują jednak, że jeśli Berlin nie wypłaci odszkodowań, Włosi mogą zarekwirować nieruchomości niemieckich instytucji na swoim terytorium. Chodzi m.in. o Instytut Goethego w Rzymie. Przyznali to zresztą sami prawnicy 50 osób, które złożyły skargę we włoskim sądzie. – To będzie nasz następny krok – ogłosili.
Rzecznik MSZ uspokajał jednak w piątek, że budynki ambasady i konsulatów, a także instytucji kulturalnych, będą chronione prawem dyplomatycznym i nic im się nie stanie.
Cała pięćdziesiątka to ofiary zsyłek na przymusowe roboty do Niemiec. Większość z nich to żołnierze deportowani do Niemiec po 1943 roku, gdy Włochy przeszły na stronę koalicji antyhitlerowskiej. Jeden z prawników, który reprezentuje 12 osób, domaga się od Berlina wypłaty 100 milionów euro dla każdej z ofiar. – To hańba, że Niemcy wciąż szukają wymówek, by nie zapłacić nawet euro. A ci ludzie żyją dziś za 450 euro miesięcznie – mówił Luca Procacci. Jego zdaniem Niemcy muszą się liczyć z kolejnymi pozwami.
Jak podał w Internecie „Der Spiegel”, może chodzić nawet o 100 tysięcy podobnych skarg.