Ależ ja absolutnie nie jestem przeciwnikiem Unii ani nawet eurosceptykiem. Uważam jednak, że jeśli ktoś jest naprawdę za Europą, powinien być przeciwko traktatowi z Lizbony. A todlatego, że jest on antydemokratyczny. Przekazuje Brukseli uprawnienia do podejmowania kluczowych decyzji w ponad 60 procentach zagadnień będących dotychczas w kompetencjach państw narodowych. Ci, którzy będą te decyzje podejmować, nie będą ponosili za nie odpowiedzialności, bo traktat tego oczywiście nie przewiduje. Co więcej, narzuca obywatelom UE prezydenta i ministra spraw zagranicznych Europy, których nie oni będą wybierali.
W Irlandii obywatele też nie wybierają ministra spraw zagranicznych...
Jak to? W wyborach do parlamentu wybieramy sobie rząd, prezydent jest wyłaniany w głosowaniu powszechnym i bezpośrednim. A kto będzie prezydentem Europy? Nie ma żadnego znaczenia, kogo pan czy ja byśmy chcieli na tym stanowisku, bo nasze zdanie nie będzie brane pod uwagę. Jesteśmy zwykłymi obywatelami i skoro nie wchodzimy w skład wąskiej brukselskiej elity, to nie mamy w ogóle głosu. Jest dla mnie czymś po prostu obraźliwym, że jeżeli chcę złożyć petycję do Komisji Europejskiej, to – jak wynika z traktatu – będę musiał złożyć podpis, a potem zebrać 999 999 innych podpisów, by mieć wymagany milion. A oni i tak mogą to wyrzucić do kosza. No, chyba że będę płacił lobbystom w Brukseli 5 czy 10 milionów euro rocznie, żeby „przepchnęli” moją sprawę. Brukselska elita i wielkie lobby nigdy nie poddają się demokratycznym procedurom, nie ponoszą żadnej odpowiedzialności przed wyborcami. I to mamy nazywać demokracją?
Eurokraci podejmują decyzje w tysiącach szczegółowych spraw wymagających specjalistycznej wiedzy, które często nie interesują zwykłych wyborców. Politolodzy mówią, że są to kwestie z natury rzeczy przeznaczone dla elity ekspertów...
Zgoda. Również w traktacie z Lizbony jest wiele ustaleń, które uznałbym za całkowicie do przyjęcia. Ale tylko wtedy, gdyby przewidziano również demokratyczną odpowiedzialność. Podejmujesz decyzje w jakiejś dziedzinie? Proszę bardzo. Ale ponośodpowiedzialność przed wyborcami. Dlaczego mamy przekazywać brukselskiej elicie jeszcze więcej władzy bez odpowiedzialności? Czy my, w Irlandii, wyglądamy na głupków? Przecież dobrze wiemy, że dziesiątki milionów naszych europejskich współobywateli z Francji i Holandii powiedziało już „nie”. Ci pajace z Brukseli chyba nie mają uszu ani oczu.Zamiast się zastanowić nad tym, co się stało, wyprodukowali nowy projekt – o 10 tysięcy słów dłuższy od poprzedniego. Od razu pojęli, że mają problem: jak przedstawić ludziom Lizbonę jako minitraktat, skoro w rzeczywistości jest on dłuższy od poprzedniego projektu? I znaleźli rozwiązanie – zmniejszyli rozmiar czcionki i odstępy między wierszami, przez co traktat zrobił się krótszy o 60 stron. Kolejny raz wzięli nas za idiotów. Bo przecież gdyby traktowali nas choć trochę poważnie, to musieliby się zastanowić nad tym, że dziesiątki milionów ludzi już odrzuciły 96 procent zapisów traktatu z Lizbony.
Nie sądzi pan, że w dużej części głosowali po prostu przeciw jednemu czy drugiemu nielubianemu politykowi, nie znając w ogóle traktatu?