Unia Europejska zniosła sankcje dyplomatyczne nałożone na Kubę. Zmiana frontu wobec reżimu Castro – bez żadnych oznak poprawy sytuacji opozycji czy przestrzegania praw człowieka na wyspie – zrewidowała sposób myślenia niektórych polityków o polityce wobec Białorusi. – Jest ewidentna asymetria w traktowaniu reżimów Castro i Łukaszenki. Znieśliśmy sankcje wobec Kuby, to znieśmy też wobec Białorusi – mówi „Rz” Jacek Saryusz-Wolski, przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych w Parlamencie Europejskim.
Chodzi nie tylko o nierówne traktowanie dyktatorów, ale też o skuteczność sankcji. – To jest polityka słuszna co do zasady, ale nieskuteczna. Nie poprawia sytuacji opozycji i wpycha Białoruś w objęcia Rosji – argumentuje Saryusz-Wolski. Białoruś objęta jest sankcjami wizowymi, ale także finansowymi. Nie dostaje od UE pomocy gospodarczej, o którą mogą ubiegać się inne kraje sąsiedzkie.
Decyzje w sprawie sankcji mogą zapaść nawet przed wyborami na Białorusi
Ten pogląd zdaje się podzielać polski rząd. O nieskuteczności sankcji mówił na Białorusi wiceminister spraw wewnętrznych Piotr Stachańczyk. Trwają konsultacje między Komisją Europejską, Par- lamentem i wysokim przedstawicielem ds. zagranicznych. Decyzje mogą zapaść przed wyborami na Białorusi planowanymi na 28 września. Wcześniej jednak Łukaszenko musiałby okazać dobrą wolę: wypuścić więźniów politycznych i dopuścić misję obserwacyjną.
Inne zdanie na ten temat ma Jacek Protasiewicz, też z PO, w który w Parlamencie Europejskim szefuje delegacji ds. Białorusi. – Wysyłanie takiego sygnału przed wyborami jest niedopuszczalne – mówi „Rz”. Według niego o rewizji polityki można mówić najwcześniej w październiku i po spełnieniu przez Mińsk warunków: wypuszczeniu więźniów politycznych, dopuszczeniu opozycji do komisji wyborczych oraz wydaniu przez OBWE pozytywnej opinii o przebiegu wyborów.