Knajpa nazywa się Zur Firma (W firmie). Firmą nazywano w czasach NRD centralę służb bezpieczeństwa. Mieściła się przy Normannenstrasse we wschodniej części Berlina. Dopiero co otwarta restauracja znajduje się kilka kroków od tego miejsca. Nad wejściem spory szyld z napisem: „Przyjdźcie do nas, bo inaczej my przyjdziemy do was”.
Wewnątrz, oprócz zwykłego szynkwasu i prostych stolików, biurko śledcze Stasi z maszyną do protokołowania zeznań przesłuchiwanych obywateli, którzy narazili się władzom państwa robotników i chłopów. Jest też i mundur specjalnych oddziałów do tłumienia demonstracji. Nad drzwiami atrapa kamery. Menu ma postać poświadczenia do przyznawanego w czasach NRD medalu za walkę z faszyzmem, a oferowane potrawy poleca w formie protokołu przesłuchania „TW Szef Kuchni”. Skrót TW znaczy oczywiście „tajny współpracownik”.
Specjalnością knajpy jest solanka, zupa rodem z Rosji, która zdobyła ogromną popularność w NRD. Każdy ze stałych bywalców może nabyć specjalną legitymację nieformalnego współpracownika (było ich w NRD 200 tys.) z pseudonimem „Gość”, upoważniającą do niewielkiego rabatu.
– Wszystko to jest obelgą pod adresem ofiar reżimu i dezinformacją młodego pokolenia – ocenia Siegfried Reiprich, wiceszef muzeum w dawnym więzieniu Stasi w Berlinie. Mało kto jest knajpą zachwycony, ale działa ona od kilku dni i cieszy się coraz większą popularnością. – Oczywiście, że prowokujemy. Nie należy tego odbierać jako dowcipu, lecz jako formę satyry na rzecz całkowicie poważną – tłumaczą dziennikarzom właściciele knajpy. Sądzą, że wstrzelili się doskonale w nastroje społeczne przed przyszłorocznymi obchodami dwudziestolecia upadku muru berlińskiego.
Moda na NRD to obelga dla ofiar reżimu – mówi Siegfried Reiprich