Przed spotkaniem szefów dyplomacji państw NATO w Brukseli komentatorzy spodziewali się raczej podziału w sojuszu niż wspólnego stanowiska i ostrych słów pod adresem Kremla.
Dyplomaci uznali jednak, że utrzymywanie z Rosją "stosunków takich jak zwykle" jest w obecnej sytuacji niemożliwe. Wezwali też Kreml do dotrzymania słowa i wycofania wojska z Gruzji. "Sojusz poważnie rozważa następstwa, jakie dla relacji NATO – Rosja będą miały działania Moskwy" – napisano w oświadczeniu odczytanym przez Jaapa de Hoopa Scheffera. Podkreślił on, że forum dialogu z Moskwą, jakim miała być Rada NATO – Rosja, nie może obecnie działać. Jednocześnie poinformował, że powołana zostanie specjalna komisja NATO – Gruzja.
Scheffer skrytykował również rosyjskie groźby pod adresem Polski, wywołane przez zapowiedź budowy na naszym terytorium tarczy antyrakietowej. Groźby te, między innymi wycelowania w nasz kraj głowic jądrowych, określił jako żałosne. – Jako sekretarz generalny NATO muszę oczywiście opowiedzieć się po stronie Polski – podkreślił.
Stanowisko sojuszu rozsierdziło Rosję, która ostro skrytykowała deklarację szefów dyplomacji jako "nieobiektywną i stronniczą". – NATO stara się zrobić ofiarę z agresora i wybielić przestępczy reżim. Ocalić ten reżim i dodatkowo go uzbroić – powiedział minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow.
Nie tylko NATO wyraziło zaniepokojenie działaniami Kremla. – Unia Europejska może podjąć kroki, jeśli Rosja wbrew obietnicy nie wycofa się z Gruzji – ostrzegł Bernard Kouchner, szef dyplomacji Francji, która przewodniczy UE. A prezydent Nicolas Sarkozy rozważa zwołanie nadzwyczajnego spotkania szefów państw UE w celu zajęcia ostrzejszego stanowiska.