– Jeśli rosyjski prezydent zaakceptuje ten wniosek, będzie to kontynuacja rosyjskiej agresji przeciwko Gruzji i poważne naruszenie prawa międzynarodowego – zareagował na głosowanie w Dumie wiceminister spraw zagranicznych Gruzji Giga Bokeria.
Parlamentarzyści obu izb rosyjskiego parlamentu, Dumy Państwowej i Rady Federacji, przerwali wakacje, by na nadzwyczajnych sesjach odbyć głosowania w sprawie Osetii Południowej i Abchazji. Wniosek do prezydenta o uznanie ich niepodległości został uchwalony jednomyślnie. Podstawą prawną mają być referenda w obu republikach – w 1999 r. w Abchazji i w 2006 r. w Osetii – podczas których mieszkańcy opowiedzieli się za niepodległością.
– Politycy w Moskwie liczą na to, że Zachód, mocno uzależniony od dostaw rosyjskiej ropy, przymknie oko na rozbiór Gruzji – mówi „Rz” Gija Nodija, szef Kaukaskiego Instytutu na rzecz Pokoju, Demokracji i Rozwoju w Tbilisi. – Duma kalkuluje tak: Stany Zjednoczone i Unia Europejska oczywiście będą protestować, wydawać oświadczenia, ale nic konkretnego nie zrobią, żadnego realnego oporu nie będzie i po pewnym czasie wszystko rozejdzie się po kościach – tłumaczy Nodija.
Uznanie dwóch republik za niepodległe może zachęcić do działania separatystów w innych częściach Gruzji. Według rosyjskiego eksperta ds. międzynarodowych dr. Siergieja Błagowa przywódcy osetyjscy i abchascy sugerują, że na terenie Gruzji mogą się pojawić wkrótce nowe ogniska separatyzmu. Chodzi o Megrelię, Kwemo-Kartlię i pomniejsze okręgi zamieszkane przez mniejszości azerską i ormiańską.
Co na to wszystko Zachód? Działania rosyjskiego parlamentu spotkały się tam z ostrą krytyką. – Jestem głęboko zaniepokojony dzisiejszym apelem wyższej i niższej izby parlamentu rosyjskiego do prezydenta Dmitrija Miedwiediewa. Wzywam przywódców Rosji aby wywiązali się ze swoich zobowiązań i nie uznawali tych separatystycznych regionów – oświadczył prezydent Stanów Zjednoczonych George W. Bush.