„Nie dla meczetów. Nie dla minaretów. Nie dla modłów muezinów” – pod takimi hasłami miała się w piątek rozpocząć w Kolonii konferencja przeciwko islamizacji kraju. Organizatorzy, stowarzyszenie Pro Köln, zaprosili przedstawicieli nacjonalistycznych partii z całej Europy oraz dziennikarzy. Impreza zakończyła się jednak fiaskiem.
Spotkanie miało się odbyć w ratuszu dzielnicy Nippes. Potem przeniesiono je do ratusza dzielnicy Rodenkirchen. Dostępu do niego bronili zarówno lewicowi demonstranci, jak i służba bezpieczeństwa ratusza. – Spotykamy się na statku na Renie – ogłosili działacze Pro Köln. Ale i tam czekali demonstranci. Obrzucony kamieniami i butelkami statek odpłynął, zanim na pokładzie zdążyli się zainstalować przedstawiciele mediów i zaproszeni goście.
– Pokażemy swoją siłę w sobotę – zapowiedział Markus Wiener, jeden z liderów Pro Köln. Według niego w demonstracji przeciwko postępującej islamizacji Niemiec uczestniczyć będzie kilka tysięcy osób. Swój udział zapowiedzieli m.in. Mario Borghezio z Ligi Północnej oraz Filip Dewinter z flamandzkiego ugrupowania Vlaams Belang.
Obrońcy praw muzułmanów obiecują zgromadzić w sobotę 40 tysięcy przeciwników Pro Köln. W obawie przed zamieszkami policja ściąga do Kolonii posiłki z całej Nadrenii. Jeszcze w piątek Kongres potępiła jednak rzeczniczka federalnego ministerstwa spraw wewnętrznych, określając go mianem „inicjatywy populistów i ekstremistów”.
W Kolonii już od kilku lat trwa ostra konfrontacja pomiędzy przeciwnikami i zwolennikami budowy ogromnego meczetu z minaretami o wysokości 55 metrów. Przeciwnicy zrzeszeni w organizacji Pro Köln starają się temu zapobiec. Mają przeciwko sobie nieomal wszystkie siły polityczne w mieście. Zdaniem mediów Pro Köln jest organizacją „skrajnie prawicową”, ksenofobiczną i rasistowską. – Nic podobnego. Chcemy jedynie uwidocznić zagrożenie, jakie niesie uległość wobec ekspansji islamu. W końcu trzeba powiedzieć nie – tłumaczy Markus Wiener.