Były sekretarz stanu w pierwszej administracji Busha ma w razie zwycięstwa demokraty w zbliżających się wyborach otwartą drogę powrotną na salony władzy. Dzień po szokującej dla wielu republikanów decyzji Powella o publicznym ogłoszeniu swego poparcia dla Obamy demokratyczny kandydat zapowiedział, że po objęciu fotela prezydenckiego chciałby wykorzystać doświadczenie emerytowanego generała.
– Widzę go jako jednego z moich doradców. Do ustalenia pozostaje, czy chciałby odgrywać formalną rolę, czy to by mu odpowiadało – stwierdził Obama w wywiadzie dla telewizji NBC. Dodał też, że choć Powell nie planuje udziału w jego kampanii, to gdyby tylko zmienił zdanie, ma od niego otwarte zaproszenie.
Niedzielna wypowiedź Powella wciąż odbijała się głośnym echem w amerykańskich mediach. Decyzja jednego z najbardziej szanowanych polityków republikańskich, który otwarcie przyznał, że inwazja na Irak (do której nawoływał w pamiętnym przemówieniu na forum ONZ) była błędem, może zdaniem wielu komentatorów okazać się gwoździem do trumny dla kampanii Johna McCaina.
– Przypieczętowanie przewagi, domknięcie sprawy to zwykle bardzo trudna część kampanii. Poparcie ze strony Powella w tym właśnie momencie zbliża Obamę do takiego domknięcia – wyjaśnia Norman Ornstein, politolog American Enterprise Institute w Waszyngtonie.Wielu przeciwników Obamy w Internecie z oburzeniem zareagowało na decyzję czarnego generała, oskarżając go o kierowanie się wyłącznie kolorem skóry. Zdaniem popularnej prawicowej publicystki Michelle Malkin głównym powodem, dla którego Powell poparł Obamę, nie jest jednak rasa, lecz ideologia. Jej zdaniem byłemu szefowi dyplomacji podoba się liberalizm demokraty.
W sondażu agencji Reuters i Instytutu Zogby’ego, który jeszcze parę dni temu dawał Obamie najniższą wśród najważniejszych sondaży ogólnokrajowych, trzypunktową przewagę, strata McCaina wzrosła do sześciu punktów procentowych.