Wspólna modlitwa zaczyna się po godzinie 13 w jednej z hal kompleksu targowego dzielnicy Heysel w Brukseli. Tłumy młodych ludzi zdążają tam autobusami i metrem już godzinę wcześniej. Od 12 wydawany jest posiłek. Na modlitwę gromadzą się w wyziębionym hangarze. Siedząc w ciepłych kurtkach, na karimatach, powtarzają w milczeniu słowa modlitwy wygłaszane w różnych językach przez kilkunastu braci w białych habitach. Nie klękają, nie wstają, cały czas siedzą na betonowej podłodze.
– Tu jest tak bardziej na luzie, nie wygląda to jak msza. To taka wspólna ekumeniczna modlitwa – mówi młoda Polka. Przyjechała do Brukseli na Europejskie Spotkanie Młodych organizowane przez ekumeniczną wspólnotę z Taize. Polaków jest w Brukseli najwięcej, nie licząc Belgów. Dziewięć tysięcy z 40 tysięcy pielgrzymów.
– Odkąd pamiętam, na spotkaniach wspólnoty z Taize słychać język polski – mówi Wojtek Wytyk, 26-latek ze Świnoujścia. On sam uczestniczy w spotkaniu młodych już czwarty raz, tym razem w roli opiekuna grupy z Pomorza Zachodniego. W Polsce przez kilka miesięcy zajmował się przygotowaniami do wyjazdu. Trwały od września i polegały na tworzeniu wspólnot młodych, którzy pojadą na noworoczne spotkanie spragnieni przeżyć duchowych, a nie tylko turystycznych.
– Bardzo szybko można się zorientować, że kogoś interesuje tylko zwiedzanie. Nie będzie mu się chciało przychodzić na cotygodniowe spotkania, wspólne modlitwy i dyskusje – mówi Wojtek.
Polski język na co dzień słyszy się w Brukseli, gdzie według nieoficjalnych szacunków mieszka około 30 tysięcy naszych rodaków. Ale teraz wydaje się, że jest nas tu więcej, bo młodzież bezustannie przemieszcza się transportem miejskim. Młodzi pielgrzymi mówią, że są przyjmowani przyjaźnie.