Zdaniem brytyjskiego dziennika „The Times” w ciągu ostatnich trzech miesięcy bez śladu przepadły dziesiątki osób.
16-letni Ałan wyszedł z domu w osetyjskiej wiosce ponad trzy miesiące temu. Jego matka bezskutecznie szuka go do dziś. Ktoś z okolicy podobno widział grupę zamaskowanych uzbrojonych mężczyzn, którzy wepchnęli Ałana i jego znajomych do samochodu i odjechali. Mąż Ingi Jelbakijewej Paweł sam wplątał się w rozgrywki porywaczy. By uratować dwóch mieszkańców swojej wsi, porwał dwóch Gruzinów i umówił się na wymianę. Wtedy się udało, ale kilka dni później Paweł zniknął. – Przetrzymują go Gruzini – utrzymuje jego żona.
W przypadku Ahsartaga Bekojewa porywacze zażądali okupu. „Chcą ośmiu tysięcy dolarów” – usłyszała jego żona od pośrednika po kilku tygodniach bezskutecznych poszukiwań. – Mam czwórkę dzieci. Zdobycie takiej sumy jest po prostu nierealne – żali się kobieta.
„Times” przytacza historię pobitego na śmierć starszego Gruzina, który od lat mieszkał po stronie osetyjskiej. Pijani bojówkarze zażądali, by oddał im jedną ze swoich owiec. Gdy odmówił, zaczęli go bić. Innym razem 83-latek został pobity za to, że trzymał w domu portret prezydenta Micheila Saakaszwilego.
– To zawsze był niebezpieczny teren – jeszcze od pierwszej wojny w 1992 roku zdarzały się tam porwania. Handlowano też ciałami – przypomina w rozmowie z „Rz” gruziński politolog Aleksander Rusecki. – Ale po sierpniowym konflikcie sytuacja bardzo się pogorszyła. To tak naprawdę bezpański teren, gdzie panoszą się osetyjskie bojówki i najróżniejsi kryminaliści – dodaje.