Koniec świata jednobiegunowego

Ameryka postawi na dyplomację. To szansa na rozwiązanie problemów, które okazały się nierozwiązywalne sposobami siłowymi – mówi były prezydent Aleksander Kwaśniewski

Publikacja: 21.01.2009 05:09

Aleksander Kwaśniewski

Aleksander Kwaśniewski

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

[b]RZ: Dał się pan prezydent unieść fali entuzjazmu, jaka ogarnęła Amerykę, słuchając inauguracyjnego przemówienia prezydenta Baracka Obamy?[/b]

Aleksander Kwaśniewski: To było bardzo przemyślane przemówienie, tym razem nie nastawione na to, aby wywołać falę uniesienia. To, że Obama utrzymał je w zupełnie innej retoryce, niż te z kampanii wyborczej bardzo dobrze o nim świadczy. Pokazał, że pewnie stąpa po ziemi, i wie, iż ceremonie się kończą, a zaczyna twarda rzeczywistość, gdzie zdobywanie popularności jest już dużo trudniejsze; że nie wystarczy świetna retoryka i wzbudzanie emocji. Obama podkreślił, że Ameryka swoje wartości zna od samego początku, i broniąc ich, zawsze zwycięża, że duch amerykański jest silniejszy niż zagrożenie i wszelkie ataki. Mówił, że ideały można pogodzić z bezpieczeństwem. Niewątpliwie jest to w silnej opozycji do tego, o czym mówił Bush w czasie swojej inauguracji cztery lata temu. Zresztą duża część przemówienia była formułowana w opozycji do polityki Busha. Obama mu podziękował, ale mówiąc o stanie państwa i zagrożeniach w polityce wewnętrznej i zewnętrznej, wyraźnie się odcinał od tamtego twardego języka.

[b]W jakim stopniu euforia związana z objęciem władzy przez Obamę pomoże mu w prowadzeniu polityki zagranicznej?[/b]

Punkt startu jest i bardzo trudny, i bardzo obiecujący. Trudny dlatego, że żaden prezydent USA od czasów Roosevelta nie został w jednym czasie i już na samym początku kadencji skonfrontowany z tyloma wielkimi problemami: kryzys finansowy, który ma charakter globalny, powszechne zagrożenie terroryzmem, nierozwiązane problemy regionalne, choćby Bliski Wschód. Jednocześnie na naszych oczach zmienia się logika współczesnego świata, który odchodzi od modelu unilateralnego z dominującą rolą USA – co obserwowaliśmy przez ostatnich 20 lat – na rzecz modelu multipolarnego, w którym swoją rolę będą odgrywać Chiny, Indie, UE, Rosja oraz kraje Ameryki Południowej. To wszystko jest niezwykłym wyzwaniem i dla Obamy, i dla jego ekipy. A dlaczego z drugiej strony jest to niezwykle obiecujące? Właśnie dlatego, że żaden prezydent USA od wielu lat nie rozpoczynał kadencji z tak ogromnym kredytem zaufania, wiary, wręcz swoistej euforii. Trzeba pamiętać, że w Ameryce ten czynnik psychologiczny, jakim jest optymizm, to niezwykle ważna rzecz. Dzięki niemu udało się kiedyś Reaganowi odbudować poczucie wiary i dumy po traumie wietnamskiej. Ale zmiana, jaką dzisiaj Obama proponuje, wydaje się jeszcze większa. Niewątpliwie kredyt zaufania daje mu szansę na podołanie wielkim wyzwaniom. Czy ona będzie wykorzystana, zobaczymy.

[b]Czy zapowiedź, że USA postawią teraz na mądrą siłę w polityce zagranicznej – czyli działania dyplomatyczne – nie była błędem? To może rozochocić wrogów Ameryki.[/b]

To, co mówiła Hillary Clinton, to jakby trochę innymi słowami wyrażona myśl, którą jej mąż prezydent Bill Clinton wyraził podczas kampanii: że Ameryka nie powinna być przykładem siły, ale powinna oddziaływać siłą przykładu. Zgadzam się z Clintonem i nową sekretarz stanu, że Ameryka będzie musiała dać pierwszeństwo akcjom dyplomatycznym, projektom cywilnym przed ewentualnymi działaniami militarnymi. Oczywiście ich też nie można wykluczyć, ale jednak powinny być ostatecznością. Doświadczenia irackie są tutaj dosyć pouczające. Teraz pojawia się szansa na rozwiązanie wielu problemów, które do tej pory okazały się nierozwiązywalne sposobami siłowymi. Mówię o Bliskim Wschodzie i ostatnich działaniach między Izraelem a Palestyną oraz wielu innych miejscach na świecie, nie tylko o Iraku czy Afganistanie. Jest też przecież wiele innych problemów, których nie można załatwić jedynie metodami militarnymi, a potrzebne są środki polityczne, dyplomatyczne i ekonomiczne. Tak jest w przypadku walki z terroryzmem, z proliferacją broni jądrowej czy zorganizowaną przestępczością. Na ile Ameryka będzie mogła zrezygnować z argumentów siłowych, będzie zależało od wielu czynników. Na pewno jednostronnie z tego nie zrezygnuje i się nie rozbroi, bo byłoby to zachęcaniem przeciwników do ataku na Stany Zjednoczone. Nowa administracja będzie poszukiwała równowagi w wykorzystaniu środków miękkich i twardych.

[b]Mówimy, że Ameryka odchodzi od unilateralizmu na rzecz wielobiegunowości. Były szef MSZ Adam Rotfeld stwierdził, że to bardziej elegancka formaprzyznania, że są mocarstwa, które mają swoje strefy wpływów. Czy USA zaakceptują to, że Rosja ma swoją strefę i że do niej należy np. Gruzja?[/b]

Ja nie rozumiem świata wielobiegunowego na zasadzie stref wpływów, bo byłby to powrót do koncepcji XIX wieku. W świecie globalnym trzeba po prostu przyjąć, że nie da się problemów globalnych rozwiązywać jednostronnie. Ameryka jest silna, ale nie tak, żeby samodzielnie rozstrzygnąć np. problem światowego kryzysu finansowego. USA nie są w stanie jednostronnie rozstrzygnąć walki z terroryzmem. Ameryka nie jest w stanie sama rozstrzygnąć kwestii zmian klimatycznych i skutków tych zmian. Wobec tych zagrożeń, przed którymi stoimy, globalne podejście jest koniecznością. Mam nadzieję, że wobec Rosji polityka Obamy będzie pozbawiona naiwności, którą dało się zaobserwować u Busha. Jego słynne zdanie: „Spojrzałem głęboko w oczy Putina i zobaczy- łem dobrego człowieka” – było ładne, tylko politycznie nie przyniosło żadnych efektów. Zarówno USA, jak i Rosji zależy na tym, by zbudować realistyczne i dobre stosunki. Ale wojna w Gruzji to bardzo poważny sygnał ostrzegawczy. Oznacza, że Rosja nie zrzekła się koncepcji stref wpływów. Że nie rezygnuje z tego, by kraje postradzieckie, wyłączając państwa bałtyckie, znalazły się tak blisko Rosji jak to tylko możliwe. Dotyczy to Ukrainy, Białorusi, Kaukazu i krajów Azji Środkowej. To będzie w moim przekonaniu wielkie wyzwanie dla administracji Obamy. Rosjanie niewątpliwie uzależnią dziś swoje współdziałanie w niektórych kwestiach, choćby Iranu czy Bliskiego Wschodu, od tego, czy da się im wolną rękę na tym obszarze, a przynajmniej nie poszerzy się NATO o Ukrainę i Gruzję. Sprawa tarczy antyrakietowej jest oczywiście na porządku dnia. To zadanie dla polskiej dyplomacji, żeby w sposób kompetentny przedstawić wszystkie konsekwencje decyzji o jej budowaniu lub rezygnacji z tego projektu. W kwestii rozszerzenia NATO, gdzie Amerykanie i Rosjanie mają zasadniczo różne opinie, my powinniśmy się przychylać bardziej do opinii amerykańskich, bo jest to w naszym interesie. Budowanie stosunków z Rosją będzie jednym z istotnych elementów polityki zagranicznej tej administracji, choć sądzę, że w drugiej kolejności. W pierwszej kolejności na pewno będą sprawy Iranu i Bliskiego Wschodu.

[b]RZ: Dał się pan prezydent unieść fali entuzjazmu, jaka ogarnęła Amerykę, słuchając inauguracyjnego przemówienia prezydenta Baracka Obamy?[/b]

Aleksander Kwaśniewski: To było bardzo przemyślane przemówienie, tym razem nie nastawione na to, aby wywołać falę uniesienia. To, że Obama utrzymał je w zupełnie innej retoryce, niż te z kampanii wyborczej bardzo dobrze o nim świadczy. Pokazał, że pewnie stąpa po ziemi, i wie, iż ceremonie się kończą, a zaczyna twarda rzeczywistość, gdzie zdobywanie popularności jest już dużo trudniejsze; że nie wystarczy świetna retoryka i wzbudzanie emocji. Obama podkreślił, że Ameryka swoje wartości zna od samego początku, i broniąc ich, zawsze zwycięża, że duch amerykański jest silniejszy niż zagrożenie i wszelkie ataki. Mówił, że ideały można pogodzić z bezpieczeństwem. Niewątpliwie jest to w silnej opozycji do tego, o czym mówił Bush w czasie swojej inauguracji cztery lata temu. Zresztą duża część przemówienia była formułowana w opozycji do polityki Busha. Obama mu podziękował, ale mówiąc o stanie państwa i zagrożeniach w polityce wewnętrznej i zewnętrznej, wyraźnie się odcinał od tamtego twardego języka.

Pozostało 82% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1017