Ogłoszone z wielką pompą włosko-francuskie porozumienie przewiduje budowę we Włoszech do 2020 roku co najmniej czterech elektrowni atomowych z wykorzystaniem fran-cuskiej technologii. Za 11 lat 25 proc. zapotrzebowania na prąd pokrywać będą włoskie elektrownie jądrowe, a drugie tyle alternatywne źródła energii.
W 1987 roku, rok po katastrofie czarnobylskiej, po wielkich protestach społecznych Włosi w referendum wypowiedzieli się przeciwko elektrowniom atomowym. W efekcie przerwano budowę czterech takich obiektów. Obecnie aż 77 proc. energii elektrycznej Włosi produkują z importowanej ropy i gazu. 15 proc. muszą od 20 lat sprowadzać z Francji, gdzie 60 elektrowni atomowych pokrywa 80 proc. francuskiego zapotrzebowania na prąd. Roczne włoskie wydatki na ten import to w przybliżeniu koszt budowy jednej elektrowni atomowej, z czego wynika, że Włosi sfinansowali Francuzom co najmniej jedną czwartą przemysłu nuklearnego. We Włoszech energia elektryczna jest najdroższa w całej Unii i dwa razy droższa niż we Francji.
Według ostrożnych szacunków rezygnacja z budowy własnych elektrowni atomowych kosztuje Włochy pół miliona euro dziennie, od 1987 roku straty wynoszą 60 mld euro. Za te pieniądze można byłoby zbudować 3,3 mln paneli przetwarzających energię słoneczną na prąd, z których każdy zaspokajałby potrzeby pięcioosobowej rodziny. Albo dwie potężne hydroelektrownie takie jak tama trzech przełomów na Jangcy, pokrywająca 10 proc. chińskiego zapotrzebowania na prąd.
Premier Silvio Berlusconi po podpisaniu umowy z Nicolasem Sarkozym stwierdził, że Włochy od 22 lat są ofiarą ideologicznego zaślepienia ekologów, którym udało się wywołać antyatomową panikę. Tymczasem francuskie elektrownie atomowe są bezpieczne, produkują tani prąd i świetnie na tym zarabiają, więc należy skorzystać z ich know-how. Żeby to zrobić, trzeba najpierw ustawą unieważnić referendum, z czym nie powinno być trudności. Z sondaży wynika, że 50 – 60 proc. Włochów zgadza się na budowę elektrowni atomowych we Włoszech. Sęk w tym, że nie chcą ich mieć pod nosem. Gubernatorzy Sardynii, Toskanii, Piemontu i Lombardii już ogłosili, że chętnie skorzystają z energii atomowej, ale nie będą tolerować reaktorów na własnym terenie. Zanosi się na wojnę z regionami, która może Berlusconiego sporo kosztować.
Ruszyła kampania antynuklearna. Szef włoskiego Greenpeace’u Giuseppe Onufrio twierdzi, że trzeba korzystać z wiatru, bo atomowy prąd będzie o