W mieście jak po nalocie

Oczy świata zwrócone są na średniowieczną L'Aquilę, ale kataklizm dotknął aż 26 miasteczek - pisze Piotr Kowalczuk z Rzymu.

Aktualizacja: 07.04.2009 04:32 Publikacja: 06.04.2009 22:07

W samej tylko L’Aquili zniszczonych lub uszkodzonych jest od 10 do 15 tysięcy budynków. Zapadły się

W samej tylko L’Aquili zniszczonych lub uszkodzonych jest od 10 do 15 tysięcy budynków. Zapadły się nawet niektóre ulice

Foto: PAP/EPA

O świcie po mieście chodzili owinięci w koce i kołdry zdezorientowani mieszkańcy – dziewczynka z misiem na rękach, staruszek z trzema cennymi tomami książek, które zdążył porwać, uciekając z domu. „Nie mam już nic. To był mój dom” – mówią dziennikarzom zdesperowani ludzie, wskazując na ziejące pustką szkielety budynków.

Miasto wygląda jak po nalocie. Katedra nie ma kopuły, kościół obok zawalił się. Wszędzie na ulicach gruz i szkło, zniszczone samochody, a środkiem mkną wartkie potoki wody, bo pękły rury wodociągowe. Jedna z ulic urywa się. W 10-metrowej przepaści widać wywrócone kołami do góry dwa samochody.

Relacje o tragediach przeplatają się z opowieściami o cudownych ocaleniach. Zawaliła się pięciopiętrowa kamienica i pani mieszkająca na piątym piętrze wyszła z katastrofy z kilkoma zadrapaniami.

Z helikoptera wydaje się, że miasto w dużej części stoi, ale to złudzenie. Przez ogromne pęknięcia w fasadach prześwituje słońce, z wielu kamienic zostały tylko skorupy dachów i fasad. Dlatego ewakuowano niemal pół 70-tysięcznego miasta.

[srodtytul]Castelnuovo San Pio miastem duchów[/srodtytul]

Po 9. rano ziemia znów się zatrzęsła, dopełniając zniszczenia. Ekipy ratunkowe z psami wspierane przez ochotników pracują pełną parą w rumowiskach. Kibicują im mieszkańcy. Gdy tylko uda się wydobyć kogoś żywego, biją brawo, płaczą ze wzruszenia i skaczą do góry jak kibice na meczu piłkarskim. Skandują: „Grazie, grazie!!!”.

Katedra nie ma kopuły, kościół obok zawalił się. Wszędzie na ulicach gruz i szkło

Oczy Włoch zwrócone są na L’Aquilę, bo to duże miasto i tam rozbiły obóz ekipy telewizyjne. Ale tragedia dotknęła aż 26 okolicznych miasteczek. Castelnuovo San Pio jest teraz miasteczkiem duchów. Zawaliło się niemal wszystko. Ewakuowano wszystkich mieszkańców. Podobnie jest w San Gregorio i Omma.

Komunikację i dojazd ekip ratunkowych utrudnia fakt, że uszkodzone są autostrady, linie kolejowe, wiadukty i mosty. Na domiar złego ogromny szpital w L’Aquila, który powinien nieść pomoc ofiarom, też uległ zniszczeniu. Obyło się bez ofiar, ale szpital w 90 proc. nie nadaje się do użytku. Zamiast przyjmować, trzeba było ewakuować pacjentów. Powstał więc obok zaimprowizowany szpital w namiotach. Na stadionach usytuowano centra pomocy z kuchniami polowymi, wojsko buduje miasteczka namiotowe.

[srodtytul]Ratowników wystarczy[/srodtytul]

Szczęściem w nieszczęściu jest to, że Włosi mają doświadczenie z trzęsieniami ziemi, bo to teren sejsmiczny i co kilka lat dochodzi do tragedii. Powstała w 1997 r. Ochrona Cywilna cieszy się opinią najsprawniejszej w świecie. Włosi uprzejmie podziękowali za płynące z całego świata oferty pomocy (na przykład Grecja chciała wysłać 130 ratowników), bo sądzą, że z wydobywaniem ofiar dadzą sobie radę. Mają wystarczająco dużo sprzętu i ekip ratowniczych.

Mimo nieuniknionego w katastrofie o tej skali chaosu akcja ratunkowa jest imponująca. Kilka godzin po katastrofie przy każdym zawalonym domu pracowały już specjalistyczne ekipy. Już o 14. kierujący akcją ratunkową szef Ochrony Cywilnej Guido Bertolaso ogłosił, że nie potrzeba wysyłać krwi, bo braki uzupełniono na miejscu od miejscowych dawców.

Podziękował też przybywającym z całego kraju ochotnikom, prosząc, by zostali w domu, bo inaczej powstanie zamieszanie. Sytuacja jest więc pod kontrolą.

Premier Silvio Berlusconi odwołał podróż do Rosji. Podpisał dekret o stanie klęski żywiołowej w Abruzji, co automatycznie uruchamia specjalne środki i procedury, i przybył na miejsce katastrofy. O swojej solidarności i modlitwach zapewnił mieszkańców Abruzji Benedykt XVI.

Problemem będzie z pewnością odbudowa miast i miasteczek, a przede wszystkim stworzenie tym, którzy stracili wszystko, szansy na rozpoczęcie życia od nowa. Wiele z ofiar tragicznego trzęsienia ziemi w Irpinii (2,5 tysiąca ofiar śmiertelnych, 300 tysięcy bez dachu nad głową) nadal żyje w barakach, do których „na chwilę” przeniesiono ich 29 lat temu.

[ramka][b]Uwaga na Morze Śródziemne[/b]

[i]Witold Lenart, Wydział Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytetu Warszawskiego[/i]

[b]Rz: Dlaczego są tak duże straty, skoro trzęsienie we Włoszech nie należało do najsilniejszych?[/b]

Witold Lenart: 6 stopni w skali Richtera to poważna siła. We Włoszech, które są położone w aktywnym sejsmicznie rejonie, jest bardzo dużo starej, zabytkowej zabudowy. A kamienne czy betonowe konstrukcje są najbardziej narażone na zawalenie i ginie w nich najwięcej ludzi, kiedy zapadają się sufity. Ale ucierpiały także solidne budowle, choćby szpital. Zniszczenia w czasie takich kataklizmów będą coraz większe i kosztowniejsze ze względu na rozbudowującą się infrastrukturę. Dobrze, że tym razem nie doszło do jakiegoś rozszczelnienia gazociągu albo pęknięcia pasa startowego tuż przed lądującym samolotem, bo ofiar mogłoby być dużo więcej.

[b]Które rejony w Europie są najbardziej narażone na wstrząsy?[/b]

Najbardziej aktywnym rejonem jest strefa nasuwania się płyty afrykańskiej i europejskiej, czyli basen Morza Śródziemnego. Nie tylko Włochy, ale i Grecja, Turcja. Następnym obszarem są obrzeża zachodniej Europy, ale o tamtym regionie rzadziej się mówi, ponieważ większość trzęsień występuje na obszarach morskich czy w słabo zaludnionej Islandii.

[b]Jak się zabezpieczyć przed takimi kataklizmami?[/b]

Budownictwo odporne na trzęsienia ziemi jest bardzo drogie. Stać na nie nieliczne kraje, takie jak Japonia. Na świecie mamy tysiące trzęsień ziemi o niewielkim natężeniu. Ziemia właściwie drży nieustannie. Takich poważnych, w których walą się domy, jest około 40 rocznie. Zdarzają się też w Europie, ale mało kto bierze pod uwagę to, że niszczycielski kataklizm przytrafi się akurat za jego życia. Wielu mieszkańców aktywnych sejsmicznie rejonów nawet się nie ubezpiecza. Są przyzwyczajeni do niewielkich wstrząsów. Inna sprawa, że wraz z rosnącymi kosztami takich kataklizmów rosną koszty ubezpieczeń i wielu ludzi po prostu na nie nie stać.

[b]Polska jest bezpieczna?[/b]

Na szczęście leżymy na obszarze o niemal zerowej aktywności sejsmicznej. Czasem zdarzają się tylko niewielkie wstrząsy.

[/ramka]

[ramka][b]Tragiczna statystyka[/b]

1908 r., Messyna (Włochy) – 72 tys. (wg innych danych 110 tys.) zabitych – 40 proc. ludności miasta. Wstrząsy miały siłę 7,2 stopnia w skali Richtera

1920 r., Haiyuan, Ningxia (Chiny) – trzęsienie ziemi o sile 7,8 stopnia spowodowało śmierć co najmniej 200 tys. ludzi.

1923 r., Kanto (Japonia) – trzęsienie ziemi o sile 7,9 stopnia spowodowało ogromne zniszczenia w rejonie Tokio i Jokohamy oraz gigantyczne pożary, w efekcie których spłonęło blisko 400 tys. domów. Zginęło 143 tys. osób.

1948 r.. Aszchabad (Turkmenistan, wówczas w ZSRR) – 110 tys. ludzi poniosło śmierć. Wstrząsy miały siłę 7,3 stopnia.

1970 r., Chimbote, Peru – 7,9 stopnia. 70 tys. zabitych. Dalszych 150 tys. zostało rannych.

1976 r., Tangszan (Chiny) – wstrząsy o sile 7,5 stopnia spowodowały śmierć, wg danych oficjalnych, 255 tys. osób, ale szacuje się, że ofiar mogło być aż 650 tys. Około 800 tys. ludzi zostało rannych. To najwyższa liczba ofiar podczas trzęsienia ziemi w ciągu ostatnich czterech stuleci – i druga spośród wszystkich zarejestrowanych.

2004 r., Sumatra (Indonezja) – 228 tys. osób zginęło, a 1,7 miliona straciło dach nad głową w wyniku wstrząsów o sile 9,1 stopnia. Dodatkowo to trzęsienie ziemi wywołało tsunami, które dotknęło 14 krajów.

2005 r., Pakistan – co najmniej 85 tys. osób zostało zabitych, a 69 tys. rannych w efekcie trzęsienia ziemi o sile 7,6 stopnia.

2008 r., wschodni Syczuan (Chiny) – prawie 88 tys. zabitych i 15 milionów ewakuowanych – to efekt trzęsienia o sile 7,9 stopnia. [/ramka]

O świcie po mieście chodzili owinięci w koce i kołdry zdezorientowani mieszkańcy – dziewczynka z misiem na rękach, staruszek z trzema cennymi tomami książek, które zdążył porwać, uciekając z domu. „Nie mam już nic. To był mój dom” – mówią dziennikarzom zdesperowani ludzie, wskazując na ziejące pustką szkielety budynków.

Miasto wygląda jak po nalocie. Katedra nie ma kopuły, kościół obok zawalił się. Wszędzie na ulicach gruz i szkło, zniszczone samochody, a środkiem mkną wartkie potoki wody, bo pękły rury wodociągowe. Jedna z ulic urywa się. W 10-metrowej przepaści widać wywrócone kołami do góry dwa samochody.

Pozostało 91% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019