Jak pisze „Der Spiegel”, bawarscy chadecy z CSU zdołali przekonać siostrzaną CDU, żeby do wspólnego programu obu partii przed wrześniowymi wyborami do Bundestagu wpisać, że Związek Wypędzonych (BdV) ma niezbywalne prawo desygnowania swoich kandydatów do władz zarządzających „Widocznym znakiem”, czyli przyszłym muzeum Niemców przymusowo wysiedlonych z Polski i innych krajów.
Zdaniem „Spiegla” w projekcie programu nie pojawia się nazwisko szefowej BdV, wzbudzającej kontrowersje w Polsce Eriki Steinbach, ale przyjęte sformułowanie mogłoby ją zachęcić do ponownego ubiegania się o miejsce w radzie fundacji.
Zgodnie z ustawą rada miała liczyć 13 osób, lecz niemiecki rząd mianował jedynie 12 członków, w tym dwóch delegowanych przez BdV. Trzecim delegatem Związku Wypędzonych miała być jego przewodnicząca Steinbach, przeciw czemu gwałtownie zaprotestowały polskie władze. Steinbach uległa argumentom kanclerz Angeli Merkel, że jej obecność w tym gremium gwałtownie pogorszy relacje polsko-niemieckie. Na prośbę Steinbach BdV wycofała tymczasowo jej kandydaturę. Jedno krzesło zostało puste.
– Moim zdaniem rada fundacji w obecnym składzie została wybrana na pięć lat i nie może być mowy o żadnym jej uzupełnianiu – powiedział wczoraj „Rz” Karl Georg Wellmann, deputowany CDU zajmujący się Polską. Podobnego zdania jest Markus Meckel z SPD, partii, która sprzeciwiała się członkostwu pani Steinbach we władzach fundacji.
Jak pisze „Spiegel”, kanclerz Merkel musi się obawiać, że po wyborach do Bundestagu wybuchnie nowy spór o rolę Steinbach w upamiętnieniu wysiedleń. – Taka dyskusja jest zbędna – twierdzi Wellmann. Wspólny program wyborczy CDU i CSU jest w trakcie opracowywania i nie wiadomo dokładnie, kiedy będzie gotów.