Pierwszy kontener stanie w więzieniu Rimutaka w marcu 2010 roku. Znajdzie się w nim 60 łóżek, a osadzonych ma pilnować 25 strażników. Będzie kosztować równowartość ponad 100 tys. złotych. Zdaniem minister więziennictwa Judith Collins to „znacząco mniej” niż tradycyjne cele. Według pani Collins liczba więźniów wzrasta tak szybko, że jeśli nic nie zostanie zrobione, w lutym 2010 r. po prostu zabraknie miejsc w więzieniach.

O ile pod koniec lat 90. ubiegłego stulecia w Nowej Zelandii było 5 tysięcy więźniów, o tyle obecnie jest ich 8,4 tysiąca, a w 2018 r. ma być około 14 tysięcy. I właśnie dlatego już ogłoszono przetarg na „więzienie kontenerowe” – napisał „New Zealand Herald”.

Szef Ligi na rzecz Reformy Systemu Karnego Peter Williams podkreśla jednak, że „kontenery służą do przewożenia towarów, a nie do rozlokowywania ludzi”. Jego zdaniem kluczowe jest wyposażenie więzień w klimatyzację latem, a ogrzewanie zimą. – Bez tego po prostu nie będzie można w nich mieszkać – przekonuje.

Dyrektor wykonawczy Departamentu Więziennictwa Barry Matthews podkreśla, że kontenery są już z powodzeniem stosowane w Australii, Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Jego zdaniem warunki w nich nie będą gorsze niż w obecnie istniejących więzieniach.

Departament Więziennictwa planuje też wstawienie drugich łóżek do tych cel, w których osadzeni mieszkają w pojedynkę. Stworzy to tysiąc nowych miejsc. Ale związek zawodowy strażników więziennych twierdzi, że jest to niezgodne z układem zbiorowym – strażnicy zagwarantowali sobie, że poza nielicznymi wyjątkami będą pilnować tylko po jednym więźniu w jednej celi. Sprawa trafiła więc do sądu i to od niego będzie zależała decyzja, czy nowozelandzkie więzienia zostaną zagęszczone.