– W odpowiedzi na decyzję Waszyngtonu Rosja jest gotowa zrezygnować z umieszczania w Kaliningradzie kompleksów rakietowych Iskander – poinformowały w piątek anonimowe źródła w rosyjskim sztabie generalnym. Później informację tę potwierdził przedstawiciel Rosji przy NATO Dmitrij Rogozin.
Niecały rok temu, podczas swojego pierwszego prezydenckiego orędzia, Dmitrij Miedwiediew zapowiedział, że w odpowiedzi na budowę w Polsce i Czechach elementów tarczy antyrakietowej Rosja rozmieści w enklawie kaliningradzkiej rakiety taktyczne Iskander. Rosyjscy politycy i generałowie wielokrotnie używali tej groźby jako argumentu w międzynarodowej kłótni o tarczę. Zdaniem eksperta wojskowego Wiktora Litowkina projekt rozmieszczenia rakiet w Kaliningradzie był, podobnie jak projekt tarczy, jednocześnie polityczny i mityczny.
– Było powiedziane, że zostaną tam rozlokowane, dopiero gdy w Polsce będą amerykańskie rakiety. A wiadomo było, że w ciągu najbliższych kilku lat one się nie pojawią, tarcza była przecież cały czas w stadium głębokich testów – tłumaczy.
Iskandery-M to rakiety o zasięgu do 500 km. Obecnie rosyjskie siły zbrojne wykorzystują kilka kompleksów w trybie szkoleniowym, ale na poligonie Kapustin Jar Rosjanie wciąż kontynuują testowanie tych pocisków. W ciągu ostatnich lat kilkukrotnie mówiono o „udanym zakończeniu stadium testowania”, ale ich seryjna produkcja dotąd się nie zaczęła, a próby trwają nadal.
– Tych rakiet tak naprawdę nie ma – mówił nam niedawno ekspert wojskowy Wadim Sołowiow, zaznaczając, że Rosja może mieć problem z realizacją wszystkich swoich „rakietowych planów”, ponieważ produkować iskandery miałby ten sam zakład w Wotkińsku, który produkuje rakiety dalekiego zasięgu Topol-M. A w kolejce wciąż czekają pociski balistyczne Buława, których mimo prób nie udaje się wyprowadzić z fazy testowej.