Mężczyzna został zatrzymany w dystrykcie Umea. Jeszcze zanim poddano
go testowi alkoholowemu, sam się przyznał policji, że wypił, i to sporo. Dostał wezwanie na rozprawę. Policjanci spodziewali się, że straci prawo jazdy, zgodnie z restrykcyjnymi szwedzkimi przepisami przeciwko pijanym kierowcom.
Szwed przyjął jednak w sądzie niepraktykowaną dotychczas linię obrony. Udowodnił, że przed jaz-dą był w ośrodku zdrowia, gdzie pobrano mu krew. Pielęgniarka zdezynfekowała mu rękę wacikiem nasączonym spirytusem, co – jak zapewniał – wpłynęło na podwyższenie zawartości alkoholu we krwi.
Ku osłupieniu policji sąd przyznał mu rację. Wobec „niepewności co do sposobu, w jaki pielęgniarka pobrała próbkę krwi”, mężczyznę uniewinniono.
Decyzja sądu wywołała szyderstwa mediów i oburzenie specjalistów. – To orzeczenie jest po prostu nie do wiary. Tym bardziej gdy weźmiemy pod uwagę, że kierowca miał naprawdę wysoki poziom alkoholu we krwi – powiedział Fredrik Kugelberg, toksykolog z centrum medycznego w Linköping. Jego zdaniem argument, że zdezynfekowanie ręki może mieć wpływ na poziom alkoholu w organizmie, jest „po prostu śmieszny”.