Kancelaria Lecha Kaczyńskiego odpiera zarzuty, że polityka wschodnia prezydenta legła w gruzach wraz z porażką Wiktora Juszczenki w wyborach. Bliski sojusznik polskiego przywódcy odpadł w pierwszej turze głosowania, a 7 lutego w dogrywce zmierzą się lider prorosyjskiej Partii Regionów Wiktor Janukowycz i premier Julia Tymoszenko.
– Prezydent Kaczyński prowadził bardzo aktywną politykę, której celem było utrwalenie sojuszu polsko-ukraińskiego. Naturalnym partnerem był prezydent Ukrainy, ale wiele razy spotykał się też z premier Julią Tymoszenko, a także z byłym premierem i przywódcą opozycji Wiktorem Janukowyczem – zapewnia „Rz” Mariusz Handzlik, minister w Kancelarii Prezydenta.
I zapowiada, że Lech Kaczyński będzie chciał jak najszybciej spotkać się z nowym przywódcą Ukrainy, niezależnie od tego, kto wygra wybory. – Sojusz strategiczny Polski z Ukrainą nie opiera się na osobistych relacjach polityków, ale na wspólnocie wartości i tej samej wizji przyszłości – zapewnia prezydencki minister.
Polska, która jako pierwsza uznała niepodległość Ukrainy w 1991 roku, jest jednym z najzagorzalszych orędowników jej przyjęcia do NATO i Unii Europejskiej. Na przełomie lat 2004 i 2005, po sfałszowanych wyborach na Ukrainie, polskie elity poparły zwolenników reform z tzw. obozu pomarańczowej rewolucji. Kilka lat później obu krajom udało się wywalczyć wspólną organizację mistrzostw Europy w piłce nożnej w 2012 roku, a polski rząd przekonał Brukselę do projektu Partnerstwa Wschodniego, na którym ma skorzystać m.in. Kijów.
– Polska nie ma powodu bić się w piersi za politykę wobec Ukrainy. Przywódcy pomarańczowej rewolucji byli krytykowani za brak reform. A związki personalne między politykami są czymś naturalnym, choć mają dobre i złe strony – uważa Anna Górska, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich. Do dobrych zalicza szybsze załatwienie trudnych spraw, do złych trudniejsze nawiązywanie kontaktów z następnym przywódcą.