Publicyści usunięci z telewizji

Aby zachować bezstronność przed wyborami, telewizja publiczna zdjęła z anteny programy polityczne

Publikacja: 03.03.2010 00:46

Popularny program publicystyczny „Porta a porta”, nazywany z racji jego rangi „trzecią izbą parlamen

Popularny program publicystyczny „Porta a porta”, nazywany z racji jego rangi „trzecią izbą parlamentu”, także został zawieszony

Foto: AP

Związek dziennikarzy już zapowiedział strajk. Bezprecedensowa decyzja zarządu telewizji publicznej jest na ustach wszystkich, bo chodzi o cztery wieczorne programy, których autorzy potrafią ściągnąć przed telewizory kilkanaście milionów widzów. Trzy z tych programów są zdecydowanie nieprzychylne rządom Silvia Berlusconiego.

Popularni twórcy zamierzają się odwołać do sądu. Grożą, że ich programy mogą być pokazywane w Internecie lub w innej stacji.

To wylanie dziecka z kąpielą jest efektem długich lat majstrowania polityków przy telewizji. Za czasów monopolu RAI partie polityczne podzieliły się łupem w ten sposób, że program 1 przypadł chadekom, 2 – socjalistom, a 3 – komunistom.

Potem jednak pojawił się Silvio Berlusconi ze swoim Mediasetem i system polityczny Włoch legł w gruzach. Lewica uznała, że skoro szef prawicy ma trzy własne stacje, to jej należy się telewizja publiczna. W rezultacie RAI stała się zdecydowanie wroga Berlusconiemu. Centroprawica próbuje to zrównoważyć swoimi wpływami w komisji parlamentarnej ds. telewizji publicznej. Filipiki w obronie Berlusconiego wygłaszane na antenie przez szefa głównego wydania wiadomości przeplatają się więc teraz z agresywną krytyką pod adresem premiera.

Zgodnie z prawem w okresie kampanii wyborczej wszystkie partie powinny mieć identyczny dostęp do telewizji (również w Mediaset). Na początku lutego komisja parlamentarna postanowiła rozciągnąć tę zasadę na publicystykę polityczną. Opracowano więc skomplikowane zasady regulujące dobór politycznych gości w studiu. Co więcej, gośćmi mieli być kandydaci startujący w marcowych wyborach regionalnych, a więc niekoniecznie znani politycy.

Wyjściem dla telewizji mogłoby być zajęcie się w tym czasie tematami niepolitycznymi i zrezygnowanie z zapraszania polityków. Twórcy programów uznali jednak, że to cenzura i przepis na dziennikarską katastrofę. Zapowiedzieli opór. Wobec tego zarząd telewizji RAI głosami osób nominowanych przez koalicję rządzącą (przy sprzeciwie prezesa) postanowił zdjąć z anteny wszystkie cztery programy publicystyczne. Jak tłumaczył, w przeciwnym razie RAI musiałaby zapłacić drakońskie kary za złamanie prawa.

Silvio Berlusconi od lat skarży się na stronniczość RAI. Twierdzi, że telewizja publiczna opłacana z abonamentu powinna być „telewizją wszystkich Włochów”. To, co się dzieje w publicystyce RAI, rzeczywiście woła o pomstę do nieba. Najbardziej jaskrawym przykładem jest najpopularniejszy z czterech zdjętych programów – „Annozero” Michele Santoro. To program z tezą, że wszystkiemu zawsze winien jest Berlusconi. Zaproszeni do studia politycy centroprawicy natychmiast stawiani są pod ścianą, a gdy za ich sprawą dyskusja zmierza w niewygodnym dla tezy kierunku, prowadzący robi przerwę na reklamę, by potem zmienić temat. Aby skuteczniej ośmieszyć premiera Berlusconiego, do studia zapraszani są zawsze satyrycy.

Jednocześnie Silvio Berlusconi dysponuje własnymi trzema stacjami, które oczywiście pryncypała nie atakują. Dziennik telewizyjny w Rete 4 (ogląda go tylko 12 procent Włochów) jest znakomitym przykładem telewizji dworskiej.

Na bezstronną telewizję we włoskim eterze miejsca więc nie ma. Nie lepiej jest z prasą. Aby dotrzeć do bezstronnego politycznie dziennikarstwa, najlepiej włączyć radio.

[ramka][srodtytul]Francesco Specchia, medioznawca, niezależny dziennikarz[/srodtytul]

Sytuacja jest schizofreniczna, a spowodowali ją politycy, którzy uważają, że telewizja, a najlepiej wszystkie media powinny służyć polityce. W 1996 roku włoska lewica przeforsowała ustawę o równym dostępie do telewizji podczas kampanii wyborczej wszystkich partii, nawet tych, które nie osiągną wyniku w granicach błędu statystycznego.

W rezultacie przed wyborami z telewizyjnych ekranów sączy się polityczna kakofonia, widz się w tym gubi, choć od lat naprzeciw siebie stają praktycznie dwa wyborcze bloki i kilka partii. To, że telewizja jest do oglądania, a nie do wieszania manifestów wyborczych, nikomu nie przyszło do głowy. Teraz politycy posunęli się jeszcze dalej, narzucając logikę swojego świata telewizyjnej publicystyce.

Dziennikarze też nie są bez winy. Wielu autorów programów publicystycznych to trybuni polityczni. Programy te stały się narzędziem politycznej walki, z prowadzącym w roli ideologa i szefa politycznej nagonki. Obiektywnych programów publicystycznych praktycznie nie ma. Autorzy otwarcie kibicują jednej lub drugiej opcji, zapominając o podstawowych wymogach etycznych swego zawodu. Dlatego tym programom towarzyszą takie emocje. Może ten zakaz, moim zdaniem bezsensowny, czegoś ich nauczy. Włochy to dziwny kraj. Dziennikarze zachowują się jak politycy, a politycy mają wielkie dziennikarskie ambicje.

[i]—not. pik[/i][/ramka]

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autora [mail=p.kowalczuk@rp.pl]p.kowalczuk@rp.pl[/mail][/i]

Związek dziennikarzy już zapowiedział strajk. Bezprecedensowa decyzja zarządu telewizji publicznej jest na ustach wszystkich, bo chodzi o cztery wieczorne programy, których autorzy potrafią ściągnąć przed telewizory kilkanaście milionów widzów. Trzy z tych programów są zdecydowanie nieprzychylne rządom Silvia Berlusconiego.

Popularni twórcy zamierzają się odwołać do sądu. Grożą, że ich programy mogą być pokazywane w Internecie lub w innej stacji.

Pozostało 91% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1017