„Anna Chapman mogłaby ogrzać każdą zimnowojenną noc” – pisał o 28- latce „Washington Post”, gdy media w USA zapełniły się zdjęciami seksownego szpiega. W weekend okazało się, że te publikacje wprawiły rosyjską femme fatale – jak ochrzciły ją tabloidy – w spore zażenowanie.
– Była zawstydzona niektórymi zdjęciami ściągniętymi z jej profilu na Facebooku – mówił adwokat agentki Robert Baum. – A prawda jest taka, że prawdopodobnie nie różni się ona od typowej 28-letniej singielki mieszkającej w Nowym Jorku. Odnosi sukcesy w biznesie, a wieczorami wychodzi się zabawić. Umawia się z mężczyznami, a życie towarzyskie sprawia jej frajdę – opowiedział AP.
Oskarżona o bycie „niezarejestrowanym przedstawicielem obcego rządu” – za co grozi do pięciu lat więzienia – przebywa w pojedynczej celi w areszcie na Brooklynie. Nie ma dostępu do telefonu, telewizji czy gazet.
Chapman była pierwszym z dziesięciorga rosyjskich szpiegów zatrzymanych przez FBI. To z jej powodu federalni, którzy latami obserwowali poczynania siatki, wkroczyli do akcji. Gdy zakonspirowany agent FBI, który podawał się za pracownika rosyjskiego konsulatu, wręczył jej fałszywy paszport i polecił, by Chapman dała go innej kobiecie pracującej dla rosyjskiego wywiadu, Anna zadzwoniła do ojca.
Wasilij Kuszczenko zalecił jej wówczas, by zaniosła paszport na policję i wymyśliła historię o tym, że jest szantażowana. Poradził jej też, by opuściła USA.