[b]Rz: O wojnie z Gruzją w jej drugą rocznicę mówi się znacznie mniej niż rok temu. Wszyscy są zbyt zajęci pożarami?[/b]
[b]Wadim Dubnow[/b]: Pożary tylko uwypuklają fakt, że Rosję sprawa Abchazji i Osetii Południowej średnio interesuje. Mamy tu dość własnych problemów. Poza tym temat już średnio „chwyta”, bo z punktu widzenia rosyjskiego obywatela to nie była jego wojna. Coraz wyraźniej widać za to, czym jest reżim Eduarda Kokojtego. Uznając niepodległość Osetii Południowej i biorąc ją na swoje utrzymanie Rosja zyskała tylko jeszcze jeden region, w którym panują złodziejskie reguły. Pieniądze z Kremla płyną do Cchinwali i po drodze przepadają nie wiadomo gdzie. Przy tym Moskwa jest zakładnikiem Kokojtego, bo alternatywy dla niego nie ma. Z Abchazją sytuacja jest inna – ten region przynajmniej w jakiś sposób udowodnił swoją rację bytu i aspiracje do państwowości.
[b]Zarówno Moskwa, jak i Tbilisi formalnie deklarują gotowość do normalizacji stosunków. Coś z tego będzie?[/b]
Myślę, że w przewidywalnej przyszłości maksymalny poziom normalizacji to uruchomienie bezpośrednich połączeń lotniczych i nawiązanie kontaktów bizneso- wych. To wszystko. Ostatnie deklaracje Moskwy i Tbilisi to raczej doraźne próby pokazania, że „my przecież mamy dobrą wolę”. Nic jednak za nimi nie idzie. Stawiane przez obie strony warunki wzajemnie się wykluczają. Także w kontekście międzynarodowym ta historia to już zamknięta karta – wszyscy rozumieją, że powrotu nie ma. Myślę, że w perspektywie 10, 20 czy 30 lat zobaczy- my pełzającą tendencję do uznania niepodległości Abchazji. Co do wydolności Osetii Południowej jako państwa mam poważne wątpliwo- ści. Przez najbliższe lata utrzyma się więc status quo.
[b]Każdy pozostanie przy swojej wersji?[/b]