[i] Korespondencja z Miednoje[/i]
– Najgorsze, że nie wiadomo, w którym dole – mówi Włodzimierz Olszewski. Na cmentarz w Miednoje, gdzie jego ojciec Mieczysław, policjant z Ostrowa Wielkopolskiego, został pochowany wiosną 1940 r., przyjechał po raz pierwszy. – Dziesięć lat temu były tu tylko moje siostry – zaznacza ze wzruszeniem. – Wiemy, jak to się odbywało, strzał w tył głowy, bezimienne doły zamiast grobu.
Włodzimierz Olszewski przyjechał wraz z setkami przedstawicieli rodzin katyńskich na obchody pociągiem specjalnym z Polski. Wśród członków oficjalnej delegacji byli wiceszef MSWiA Zbigniew Sosnowski, przedstawiciele kancelarii Prezydenta i Sejmu, szef Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Kunert.
– Ojciec był policjantem śledczym, zatrzymano go pewnie w Brześciu. My próbowaliśmy się ewakuować na wschód, ale musieliśmy wrócić, bo nie było dokąd uciekać. W grudniu w Ostrowie czekała już na nas pocztówka od ojca. Z Ostaszkowa – opowiada Olszewski. W obozie specjalnym w Ostaszkowie na wyspie na jeziorze Seliger przetrzymywano głównie funkcjonariuszy policji, straży granicznej i więziennej. Wiosną 1940 r. każdego dnia partiami przewożono ich do Kalinina (dzisiaj Twer), gdzie w podziemiach siedziby NKWD wykonywano wyroki. Kaci Stalina pod wodzą moskiewskiego komendanta Wasilija Błochina bili rekordy – dziennie rozstrzeliwali nawet po 250 osób.
Zwłoki zakopywano w lesie w Miednoje, ok. 30 km pod Twerem – w tym miejscu powstał Polski Cmentarz Wojenny. Tuż obok były masowe groby radzieckich ofiar represji z lat 1937 – 1938 – dzisiaj upamiętnionych na rosyjskiej części cmentarza. „Potrzebne jest nam jedno zwycięstwo” – mówił po rosyjsku polski wiceambasador Tomasz Turowski, cytując fragment pieśni Bułata Okudżawy. – To zwycięstwo pamięci nad zapomnieniem.