Phenian został odświętnie udekorowany flagami i portretami przywódców, a północnokoreańska armia przygotowuje się do największej defilady w historii z udziałem 10 tysięcy żołnierzy. Wszystko z okazji rozpoczętego we wtorek pierwszego od 30 lat zjazdu rządzącej Partii Pracy Korei, podczas którego namaszczony miał zostać następca Kim Dzong Ila.
Pierwsze decyzje potwierdzają przewidywania ekspertów, że zostanie nim najmłodszy syn dyktatora Kim Dzong Un. Jednak proces przejmowania władzy może potrwać aż do śmierci obecnego przywódcy, a w okresie przejściowym na czele państwa może stanąć bardziej doświadczony towarzysz.
Partyjni delegaci zdecydowali, że schorowany Kim Dzong Il powinien pozostać na stanowisku sekretarza generalnego Partii Pracy, która formalnie kieruje państwem. Ale dzień przed rozpoczęciem zjazdu Kim Dzong Un i siostra dyktatora Kim Kjeong Hi otrzymali generalskie nominacje. Dzięki temu w każdej chwili będą mogli stanąć na czele Komisji ds. Bezpieczeństwa Narodowego, która de facto sprawuje władzę, bo kontroluje armię i służby bezpieczeństwa. – Po pierwszym dniu zjazdu widać, że proces przekazywania władzy ewidentnie się rozpoczął – mówi „Rz” Aidan Foster-Carter, ekspert ds. Korei Północnej z Uniwersytetu w Leeds. Jego zdaniem ogromne znaczenie ma to, że w czasie zjazdu pierwszy raz oficjalnie padło nazwisko Kim Dzong Una, który do tej pory był szykowany na następcę w tajemnicy.
– Fascynujące jest też to, że ten 27-latek, o którym niewiele wiadomo, a także jego ciotka, spokojna pani chemik, zostali generałami. To pokazuje, gdzie leży prawdziwy ośrodek władzy i że wszystko ma pozostać w rodzinie – wyjaśnia Foster-Carter.
Część analityków uważa, że w łonie dynastii Kimów toczy się walka o władzę lub że dojdzie do niej po śmierci przywódcy. Wśród osób o największych aspiracjach wymienia się właśnie siostrę Kim Dzong Ila, która zasiada w Komitecie Centralnym, i jej męża Dżang Song Taeka, zastępcę Ukochanego Przywódcy w Komisji ds. Bezpieczeństwa Narodowego. Niewykluczone, że jedno z nich ma w okresie przejściowym pełnić rolę regenta. Analitycy ostrzegają, że jeśli tak się stanie, mogą nie chcieć oddać władzy namaszczonemu na następcę Kim Dzong Unowi, o którym wiadomo jedynie, że studiował w Szwajcarii i jest ukochanym dzieckiem przywódcy.