„Setki młodych ludzi atakuje sklepy, podpalili bank” – alarmowali mieszkańcy Tunisu agencję Reuters.

Do akcji wkroczyła policja, strzelając w powietrze. Jak mówili świadkowie, policjancie biegali też z pałkami za protestującymi. Starcia miały miejsce w robotniczych przedmieściach Tunisu, Ettadamen.

Poza stolicą było wczoraj spokojnie, ale decyzją rządu w całym kraju zamknięto szkoły i uniwersytety.

Zamieszki wybuchły w grudniu, po tym jak 26-letni student podpalił się na znak protestu przeciwko bezrobociu. W poniedziałek zdarzył się podobny przypadek – 23-letni student wszedł na słup wysokiego napięcia. Zginął na miejscu.

Protestujący domagają się pracy. Rządzący od 23 lat prezydent Zine al Abidine Ben Ali uważa zamieszki za akt terroru sterowany z zagranicy przez siły, którym zależy na zniszczeniu Tunezji.