W wideo opublikowanym na portalu Kavkazcenter.com Doku Umarow ostrzega, że „ataki będą odpowiedzią na politykę w regionie prowadzoną przez premiera Władimira Putina i jego „stado psów”. „Będziemy organizować zamachy raz w tygodniu lub raz w miesiącu. Tak często, jak pozwoli na to Allah” – ostrzegł.
Mówił, że jego bojownicy prowadzą w Rosji „specjalną operację”, a odpowiedzialnym za jej wykonanie jest mężczyzna o imieniu Sejfułłach. Według portalu Kaukaz Online przedstawiony w nagraniu mężczyzna (stał za plecami mówiącego Umarowa) jest bardzo podobny do 20-letniego studenta z Inguszetii Magomieda Jewłojewa, który 24 stycznia wysadził się na lotnisku Domodiedowo w Moskwie.
„Nagranie Umarowa, które pojawia się po tym zamachu świadczy, że to on bierze odpowiedzialność za atak” – skomentował Kaukaz Online. Ostrożnie do tej tezy podchodzą jednak rosyjscy eksperci. – Zastanawiające jest długie milczenie Umarowa. To budzi podejrzenia, że mógł kontaktować się w tej sprawie z rosyjskimi służbami specjalnymi – mówi „Rz” Iwan Suchow, komentator gazety „Wremia Nowostiej”. Jego zdaniem, oświadczenie lidera czeczeńskich separatystów ułatwi pracę milicji i służbom, które poszukują sprawców zamachu na moskiewskim lotnisku. Spowoduje także podziały w otoczeniu przywódcy Emiratu Kaukaskiego.
– Tak było, gdy Umarow wziął na siebie odpowiedzialność za zamachy w moskiewskim metrze w marcu zeszłego roku. Część dowódców przestała go uznawać – podkreślił Suchow.
Od zamachu na Domodiedowie, w którym zginęło 36 osób, a 180 zostało rannych, milicja w Moskwie coraz częściej otrzymuje anonimowe ostrzeżenia o podłożeniach bomb. Wczoraj nieznany sprawca mówił o ładunkach wybuchowych na kilku moskiewskich dworcach kolejowych. Jak podało radio „Echo Moskwy”, milicja sprawdziła wszystkie dziewięć dworców. Ewakuowano ludzi z dwóch – Jarosławskiego i Leningradzkiego. Doniesienia o bombach okazały się fałszywe.