Japończycy chcieli złowić ponad tysiąc wielorybów, tymczasem wracają do domu z zaledwie 172. Cztery japońskie statki wielorybnicze łowiące na wodach Antarktyki musiały się wycofać. Wszystko przez obrońców praw zwierząt, którzy utrudniali połowy.
– Goniliśmy ich i przeszkadzaliśmy im, więc nie mieli szans na zabicie wielu wielorybów – powiedział prezes i założyciel amerykańskiej organizacji ochrony przyrody Sea Shepherd Conservation Society Paul Watson. Od grudnia, czyli od początku połowów, działacze SSCS obrzucali japońskie statki czerwoną farbą i różnymi śmierdzącymi substancjami oraz uniemożliwiali flocie wielorybniczej tankowanie. Mieli do dyspozycji trzy statki i helikopter. Jak mówił Watson, SSCS jest z roku na rok coraz silniejsza.
Polowanie na wieloryby wstrzymano 10 lutego. Statki miały wrócić do połowów, ale w piątek japoński minister ds. połowów Michihiko Kano ogłosił na konferencji prasowej ich zakończenie „w celu zapewnienia bezpieczeństwa statkom i załogom”. Zdaniem prezesa SSCS powodem wstrzymania połowów mogły być także braki paliwa. – To wspaniała informacja – cieszył się Watson. Zdaje sobie jednak sprawę, że wygrał tylko bitwę, a nie wojnę. Dlatego jego organizacja już zwiera szeregi i planuje strategię na przyszły rok.
Także japoński rząd nie pozostawia złudzeń. Jak poinformował jego rzecznik Yukio Edano, Tokio nie zamierza zrezygnować z połowów w następnych latach.
Australia i Nowa Zelandia wyraziły nadzieję, że Japonia w niedalekiej przyszłości zrezygnuje jednak z połowów wielorybów. – Cieszę się, że ten sezon się skończył. Zdaniem Australii nie powinno być następnych – powiedział australijski minister ds. środowiska i wody Tony Burke. W zeszłym roku Australia wniosła wniosek do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości o zakazanie połowów ze względów naukowych.