– Wykorzystując swoją władzę, sankcjonowaną przez Najwyższego Przywódcę, naszą partię wydałam rozkazy wydziałowi odpowiedzialnemu za stosunki z wrogiem – ogłosiła Kim Jo Dzong.
Zgodnie z jej zapowiedzią komuniści wysadzili znajdujący się na ich terytorium budynek centrali łączności Północy z Południem. Wraz z tym ich armia zapowiedziała, że wkrótce wróci do tych rejonów w pobliżu strefy zdemilitaryzowanej na wspólnej, koreańskiej granicy, które opuściła dwa lata temu (m.in. do regionu turystycznego Kumgangsan) w czasie ocieplenia stosunków z Seulem.
Wojskowi z Południa natychmiast zapowiedzieli, że rozpoczynają wzmożona obserwację miejsc, w których pojawi się komunistyczna armia.
Gwałtowne pogorszenie stosunków obu państw koreańskich zbiegło się w czasie z kolejnym zniknięciem Kim Dzong Una. Nikt nie widział go od 7 czerwca, gdy prowadził spotkanie rządzącego gremium komunistycznego, a na nim wydawał polecenie polepszenia pracy przemysłu chemicznego i warunków życia w stolicy. Nie wypowiedziano na nim ani słowa na temat stosunków międzykoreańskich.
Gdy tylko Kim zniknął z życia publicznego, jego siostra prawie codziennie zaczęła atakować Koreę Południową – mimo że formalnie jest tylko zastępczynią szefa wydział propagandy Komitetu Centralnego. Dlatego pewnie w swoich wystąpieniach podkreśla, że działa z polecenia „Najwyższego Przywódcy". Nikt jednak spoza Korei nie wie, gdzie on się znajduje i co robi. Nie wiadomo też, czy siostra rzeczywiście działa na jego polecenie, czy też może to jej samodzielne przygotowania do objęcia najwyższej władzy w państwie.