Siergiej Magnitski, 37-letni audytor, zmarł w 2009 r. w areszcie. Miał chorą wątrobę, trzustkę, woreczek żółciowy. Władze więzienne nie udzielały mu pomocy lekarskiej. Rozmyślnie – Magnitskiego przewieziono z więzienia, w którym możliwe było leczenie, do innego, gdzie takiej możliwości nie było. Trzymano go w najgorszych warunkach, np. w celi, której podłoga zalana była ekskrementami.
Po 11 miesiącach izolacji tracącego przytomność z bólu Magnitskiego przewieziono do aresztu, w którym leczenie było możliwe. Tam dano mu tylko zastrzyk przeciwbólowy, potem ponad godzinę trzymano w izolatce, gdzie prawdopodobnie był bity. Potem dopuszczono do niego lekarzy spoza więzienia, którzy stwierdzili zgon.
Magnitski był wynajęty przez brytyjski fundusz Hermitage, którego spółki córki zostały wrogo przejęte przez powiązanego z grupą oficerów MSW biznesmena. W trakcie przejmowania przeciw Hermitage rozpoczęto śledztwo, które prowadzili ci właśnie oficerowie. Magnitski wykrył te powiązania, zawiadomił o nich władze śledcze, poinformował także o tym, że ze spółek wyprowadzono co najmniej 5,4 mld rubli. Wtedy został aresztowany i sam oskarżony o przestępstwa podatkowe. Jego sprawę prowadzili oficerowie, których oskarżał o udział w rabującej spółki mafii.
Oficerowie ci, jak również podejmujący decyzje w sprawie urzędnicy podatkowi, awansowali. W poniedziałek dwóch spośród nich złożyło pozwy przeciw działaczom antykorupcyjnym, którzy informowali, że funkcjonariusze zaangażowani w sprawę Magnitskiego w niejasny sposób się wzbogacili.Gdy po śmierci Magnitskiego sprawa stała się głośna, a działacze na rzecz praw człowieka apelowali do prezydenta Dmitrija Miedwiediewa, ten zdymisjonował kilku strażników więziennych. I obiecał wyjaśnić sprawę. Potem przez ponad rok nie działo się nic. Ale sprawa zaczęła być znana na Zachodzie; w USA i w Brukseli pojawiły się inicjatywy objęcia zamieszanych w nią funkcjonariuszy sankcjami. Na początku lipca prezydencka rada praw człowieka przedstawiła Miedwiediewowi druzgocący dla władz raport. A obserwatorzy wskazywali, że niewyjaśnienie sprawy obciążyłoby prezydenta.
– Znaczyłoby to, że znów przegrał z „siłowikami" – komentowała Olesia Gierasymienko w tygodniku „Włast''.W poniedziałek przeciw b. lekarce aresztu Butyrki i b. wicenaczelnikowi więzienia rozpoczęto śledztwo. Rzecznik Komitetu Śledczego FR Władimir Markin nie wyklucza rozszerzenia go na inne osoby, „niezależnie od tego, jakie zajmowały lub zajmują stanowiska".– To dopiero początek – wyraża nadzieję Borszczew.