Kilkadziesiąt tysięcy osób wzięło udział w tegorocznych państwowych obchodach święta upamiętniającego wygnanie Polaków z Kremla w 1612 roku. Rosyjska milicja oszacowała, że na ulice Moskwy wyszło ponad 30 tysięcy ludzi. Tradycyjnie wolny od pracy dzień do zorganizowania pochodu wykorzystali nacjonaliści, którzy maszerowali z hasłami „Rosja dla Rosjan!" i „Przyszłość należy do nas!". Ale najwięcej uczestników zgromadził marsz prokremlowskiej Jednej Rosji.
W tym roku prezydent Dmitrij Miedwiediew i premier Władimir Putin zmienili miejsce upamiętnienia wypędzenia Polaków z Moskwy. Z Kremla obchody przeniosły się do Niżnego Nowogrodu: jednego z centrów oporu przeciwko Polakom w okresie wielkiej smuty w latach 1611 – 1613. Miedwiediew i Putin tradycyjnie wezwali Rosjan do jedności. Patriarcha Moskwy i Wszechrusi Cyryl porównał wygnanie Polaków do zwycięstwa nad Hitlerem.
Mit okupacji
To Władimir Putin, sprawując urząd prezydenta, ustanowił w 2004 roku nowe święto, licząc, że wyprze on rocznicę rewolucji październikowej. Zdaniem rosyjskich ekspertów mimo wysiłków władz Rosjanie wciąż nie przywiązują jednak do święta większej wagi.
– Rosjanie korzystają z dnia wolnego, by pojechać na działkę i zgrabić liście. Żadnych wzniosłych odczuć nie mają, niewiele także wiedzą o tym wydarzeniu – przekonuje „Rz" Kiriłł Tanajew, szef Fundacji Skutecznej Polityki w Moskwie.
– Wybrano ten dzień, bo szukano pierwszej lepszej daty, która byłaby blisko rocznicy rewolucji październikowej obchodzonej 7 listopada. Ale to sztuczne święto – podkreśla w rozmowie z „Rz" Nikita Pietrow, historyk i działacz praw człowieka z organizacji Memoriał.