Negocjacje w sprawie pakietu ratunkowego dla Grecji utknęły w martwym punkcie. „Główna część została uzgodniona. Zostały trzy albo cztery sprawy dotyczące płac, emerytur i dofinansowania banków" – stwierdził rzecznik rządu Pantelis Kapsis. Oznacza to, że obie strony nie chcą iść na ustępstwa w najważniejszych sprawach. „Negocjacje są skrajnie trudne" – przyznał szef eurogrupy Jean-Claude Juncker.
Grecki premier Lukas Papademos musiał użyć całego swojego autorytetu, by przekonać przywódców trzech partii tworzących koalicję do kompromisu, od którego uzależniona jest pomoc ratująca Grecję przed bankructwem. Egzotyczny sojusz, który powstał po upadku poprzedniego rządu, aby wynegocjować porozumienie z UE, ledwie się trzyma. Socjalistyczna partia PASOK byłego premiera Jeorjosa Papandreu, konserwatywna Nowa Demokracja Antonisa Samarasa i skrajnie prawicowa Ludowa Koalicja Prawosławna (LAOS) Giorgosa Karacaferisa nie chcą być obwiniane o kolejne bolesne cięcia. Tzw. trojka, czyli Komisja Europejska, Europejski Bank Centralny i Międzynarodowy Fundusz Walutowy, domaga się m.in. zmniejszenia płacy minimalnej wynoszącej 751 euro brutto, zlikwidowania czternastej pensji. Dla greckich polityków, którzy w kwietniu mają walczyć o władzę w wyborach parlamentarnych, poparcie niepopularnych reform może być politycznym samobójstwem. Dlatego Unia Europejska domaga się od wszystkich partii, aby na piśmie zagwarantowały, że będą przestrzegać warunków porozumienia i nie zaczną go podważać w czasie kampanii wyborczej.
– Koalicja jest sztucznym tworem, ale jestem przekonany, że przetrwa i doprowadzi do porozumienia. Wszystkim partiom zależy, aby zagwarantować Grecji pomoc i wtedy zorganizować wybory – mówi „Rz" Vassilis Monastiriotis, grecki ekonomista z London School of Economics.
Grecja ma 350 miliardów euro długów i nie jest w stanie samodzielnie spłacić odsetek od swoich zobowiązań. W maju 2010 roku uratowano ją przed bankructwem, udzielając 110 miliardów euro pomocy. Chociaż wprowadzane reformy wywołały społeczny bunt, okazały się niewystarczające. Po upadku rządu Jeorjosa Papandreu władzę objął były wiceszef Europejskiego Banku Centralnego Papademos, którego zgodziły się poprzeć trzy partie. Koalicja musi zdobyć 130 miliardów euro na uratowanie kraju.
Pożyczkodawcy stawiają jednak ostre warunki. Grecja musiała skłonić prywatne firmy, aby zrezygnowały z części swojego wierzytelności. Chodzi nawet o 70 proc. długu. Pozwoli to na zamianę greckich papierów śmieciowych na nowe, niżej oprocentowane obligacje, które Ateny będą w stanie wykupić za kilkanaście lat. O ile podniosą konkurencyjność swojej gospodarki.