Sowieccy stratedzy spostrzegli wówczas, jak bardzo siła Armii Radzieckiej uzależniona jest od zapasów ropy. Moskwa postanowiła więc zmienić doktrynę wojenną i rozpoczęła budowę surowcowej potęgi – także pod względem logistycznym.

– Dziś możemy już otwarcie mówić, jakie plany miał Związek Radziecki wobec Europy. Tak gigantyczny rurociąg miał być zapleczem dla ataku zbrojnego na zachodnią Europę – mówi prof. Wiesław Jan Wysocki, historyk z UKSW. Nazwę Przyjaźń powinno się więc raczej interpretować jako braterstwo broni.

Prowadzący z syberyjskiej Samary rurociąg rozdziela się w Mozyrzu na rurę południową (biegnącą przez Ukrainę i Słowację, a stamtąd do  Czech i na Węgry) i na nitkę prowadzącą przez Białoruś do Polski i dalej do niemieckiego Lipska. W skład tego największego na świecie systemu rurociągów wchodzi 8900 km rur, przez które co roku przepływa 66,5 mln ton ropy naftowej, z czego prawie 50 mln przepływa samą nitką północną. Dokładnie 50 lat temu, 22 lutego 1962 r., rurociągiem południowym popłynęła pierwsza dostawa ropy. Dostawy do Polski ruszyły dwa lata później, a oficjalna ceremonia otwarcia rurociągu Przyjaźń odbyła się 15 października 1964 r.

Dziś rurociąg wciąż jest głównym systemem dystrybucji ropy do naszego kraju. Ale inaczej niż w przypadku gazu i gazociągu jamalskiego brak dywersyfikacji dostaw nie jest aż tak kłopotliwy. – Udało się nam wybudować potężne magazyny naftowe. Do tego rurociąg Przyjaźń połączony jest z gdańskim naftoportem, więc ropę możemy przesyłać nim także z kierunku północnego, nie tylko ze wschodu – przypomina dr Robert Zajdler, ekspert Instytutu Sobieskiego. Poza tym ropę kupuje się od pośredników, a nie bezpośrednio od państwowych firm ją wydobywających. Czynnik polityczny odgrywa zatem mniejszą rolę. – Nie słychać żadnych narzekań ze strony naszych rafinerii na brak dywersyfikacji dostaw ropy. Kryzys naftowy nam raczej nie grozi – uspokaja Zajdler.