Kiedy w lipcu 2010 roku kubański Kościół podjął pertraktacje z reżimem w sprawie uwolnienia tej grupy więźniów, w zakładach karnych przebywały jeszcze 52 osoby skazane wiosną 2003 roku na kary do 28 lat pozbawienia wolności. Pozostałe wyszły wcześniej, głównie z przyczyn zdrowotnych.
Reżim rozłożył zwolnienia na raty. Najpierw wypuszczał tych, którzy zgodzili się wyemigrować do Hiszpanii (40 osób). Po długich ociąganiach w końcu uwolnił jednak także 12 więźniów, którzy chcieli pozostać w kraju. W marcu 2011 wyszli ostatni: Félix Navarro i José Daniel Ferrer, skazani na 25 lat więzienia za "działanie na szkodę bezpieczeństwa państwa".
Wypuszczając więźniów, reżim chciał odebrać Zachodowi pretekst do krytyki. AI ostrzegała jednak, że to tylko element nowej strategii Hawany wobec opozycji. Jednocześnie doszło bowiem do wzmożonej kampanii nękania i zastraszania dysydentów, choć więzienia nie zapełniły się nowymi skazanymi.
23 lutego 2011, w pierwszą rocznicę śmierci Orlanda Zapaty, który zagłodził się na śmierć w więzieniu, w ciągu jednego dnia prewencyjnie aresztowano ponad 100 osób, a dziesiątkom nie pozwolono opuszczać domów. "Kubańczycy wciąż są na łasce drakońskich ustaw, które kwalifikują jako przestępstwo działanie na rzecz praw człowieka i grożą zatrzymaniem każdemu, kto ośmieli się krytykować władze" – napisała AI.
Zaprawionym w bojach opozycjonistom coraz trudniej jednak zamknąć usta.